Na początku plan był taki, że jadę do Bratysławy na LLDS Stage 2. Potem plan uległ zmianie, bo okazało się, że z moją pracą inżynierską, którą muszę oddać do końca listopada, jestem tak daleko w tyle, że nie mogę sobie pozwolić na stratę tych 3 czy 4 dni i miałem nawet nie grać w Magu. Ostatecznie jednak uznałem, że jak nie pójdę na turniej, to pewnie wstanę standardowo o 13, czyli w sumie i tak przez te turniejowe 4 godziny nic bym nie zrobił, więc mogę zagrać.
R1
vs Fifi (Nekroz)
W pierwszym Fifi chyba nie otworzył zbyt dobrze, bo generalnie wystarczyło grać dosyć ostrożnie, żeby się nie wpadkować w żadną Trishulę, co w sumie chyba i tak nie było konieczne, bo nawet nie wiem, czy Fifi miałby opcję, żeby ją zrobić.
W drugim skillowo dobrany
Necrovalley na start, a potem do tego
Vanity's Emptiness i
Lose 1 Turn.
2:0
R2
vs Misalwa (HERO)
W pierwszym dostałem na start
Thunder King Rai-Oh i 4 sety, a sam otworzyłem z
Pot of Duality i dwoma
Fire Formation - Tenki, tak że ten... Zacząłem ostrożnie,
Yosenju Tsujik, efekt, atak w Rai-Oha, weszło. Dalej Duality, poszedł
Call of the Haunted po Rai-Oha w chainie, na szczęście miałem
Mystical Space Typhoon i potem już nie było problemu z wyrobieniem sobie przewagi. Później Misalwa próbował jeszcze jakoś z tego wyjść
Number 103: Ragnazero, ale miałem tyle Kam, że zniszczenie jednej z nich w żaden sposób nie mogło powstrzymać ataku po grę.
Drugiego nie pamiętam :<
2:0
R3
vs Razmus (D/D)
W pierwszym dostałem dwa
Mind Crushe jeden po drugim, tak że z 4 kart w ręce zostało mi tylko Raigeki, po czym Razmus zrobił sobie tego red-eyesowego XYZa, który nawet nie wiem, jak się nazywa, ale jest niezniszczalny przez efekty.
Tutaj też drugiego nie pamiętam :<
W trzecim chyba dosyć słabo otworzyłem, a w każdym razie nie miałem za bardzo potworów na początku, bo żeby użyć efektu
Yosenju Kama 1 musiał razem z nim summonować
Yosenju Shinchu L. Potem doszło do sytuacji, w której nie miałem już backrowu, poza jednym setem, a do tego w polu tylko tego Shinchu w defie. Razmus summonuje coś, co nie wiem nawet, jak się nazywa, ale przy wejściu wezwało drugie takie z grave'a i atakuje, więc wpada w
Mirror Force. Póżniej zaczyna się bronić setowanymi potworami i okazało się , że niektóre mają całkiem sporo defa. Byłoby łatwiej, gdybym znał te karty, bo mógłbym przewidywać, którym Yosenju atakować, żeby zrobić sobie maksymalne plusy z Kamy 3, a skończyło się na tym, że musiałem wysearchować z Tenki Tsujika i we wszystko tym Tsujikiem atakować, żeby mieć pewność, że to zabije i directy wchodziły od Kamy 3 (sorry, no bonus). Na szczęście nie trwało to zbyt długo, bo Razmus nie miał za dużo życia i mogłem zostawić go na 900 LP, żeby zabił go ten spell do robienia fuzji.
2:1
R4
vs Matys (Destiny HERO)
W pierwszym zablokowałem go
Vanity's Emptiness, ale z tyłu miałem 2x Tenki, zużytego Fiendisha, i jeszcze zasetowanego Lose 1 Turn, a z przodu tylko Kamę 3 pod Fiendishem, natomiast Matys miał
Destiny HERO - Malicious i
Plaguespreader Zombie w defie i gra przeszła do 5 tur "draw-graj", bo ja dociągałem same spelle i trapy, których nie mogłem użyć przez zapchany backrow, a Matys czekał na MST. I się doczekał, więc sobie zrobił
Beelze of the Diabolic Dragons i jeszcze jakiegoś Synchro 8, wystarczyło.
Znowu nie pamiętam drugiego :< Znaczy pamiętam, że pod koniec miałem chyba Emptiness'a i ze 3 Yosenju w ręce, a Matys jednego zasetowanego s/t i flipnięte
Royal Decree i chyba jedną kartę w ręce, więc dostał
Lightning Chidori na obie karty z pola.
W trzecim dostałem na starcie
Evilswarm Ouroboros, na którego musiałem zmarnowac Raigeki, ale ten szybko wrócił z CotHa. na szczęście zdążyłem zrobić sobie przewagę w kartach, i skończyło się na tym że miałem 4 Kamy w ręce, Shinchu L w skali i 2 zasetowane
Yosenjus' Secret Move na 1 seta (CotH) i chyba 1 kartę w ręce (+ natępna z Draw Phase) Matysa i na tyle dużo życia żeby mieć pewność, że już tego nie przegram.
2:1
W sumie dawno już nie wygrałem turnieju a na chyba 6 ostatnich wrocławskich turniejów, na których grałem, 4 razy byłem drugi, więc fajnie, że w końcu się przez to drugie miejsce udało przebić. Z nagród średnio, nie było Bunbuku ani Dark Destroyera, więc wziąłem
Scarlight Red Dragon Archfiend w Ghoście (ktoś chce?)
Generalnie 3 Lose 1 Turn w decku to znacznie większy komfort psychiczny niż 1 Lose 1 Turn, bo nawet jak się otworzy słabo, to zawsze jest ta myśl, że zaraz pewnie dobiorę Lose 1 Turn i przynajmniej przetrwam, aż mi się sytuacja w kartach poprawi :P