Na turniej miałem nie jechać, nie tylko z powodu, że core do decku przyszedł w piątek, a ja sam nie posiadalem większości stapli. Tyle, że po przerwie od grania robiłem naprawdę głupie missy, a poza tym wiedziałem, że ludzie będą mieli już złożone abc, dlatego jedyne czego mogłem się spodziewać to sergiogi wpierdziel. No, ale pomyślałem, że nie mam żadnych planów na weekend, więc pojadę sb do Wrocławia, pozwiedzam okolice, zobaczę jakie to piękne miasto, a w chęci podróży jeszcze bardziej utwierdzil Mnie Leo, który nie tylko zaoferował pomoc w postaci powiedzenia co się teraz gra, ale także zaproponował, że pożyczy mi parę kart do extra, i praktycznie całego sida. Jestem mu za to dozgonnie wdzięczny, bo gdyby nie karty, które mi pożyczył, nie miałbym najmniejszych szans na uzyskanie takiego wyniku. Problem jednak się pojawił, gdyż w decku nadal nie miałem 10 kart, które planowałem grać, na szczęście napisałem do Alana, a ten powiedział, że ze swojej kolekcji pożyczy mi niezbędne karty, oczywiście nie wszystkie, bo ludzie już porozpozyczali striki, czy desiersy, które dały by naprawdę fajnego kopa temu deckowi. Gralem dark magicianem, więc jakoś musiałem podeprzec deck by miał jakieś szanse, ale niestety się nie udało
Rano umylem ząbki, przyszedłem na dworzec, a tak opóźnienie 25 minut, czyli właściwie tyle czasu, ile bym potrzebował, by bez pośpiechu spisać deckliste. W pociągu był Leo, poczciwy druh, a po ciekawej dyskusji w pociągu, ruszyliśmy żwawo do maga. Po przywitaniu się z wszystkimi, postanowiłem zbudować jakoś sensownie deck, z pożyczonymi kartami, i muszę powiedzieć, że działało to naprawdę dobrze. Zapisałem się oczywiście spóźniony, decklista napisana, i poczułem się jak mała rybka w morzu piranii, gdzie każdy by chciał ze mną grać, by mógł szybko Mnie ogolocic z wygranej.
Jako pierwszego dostałem za przeciwnika dosyć nowego gracza, który na turnieju ukrecil 2-3 swoim pełnym ba, pożyczonym od Alana.
Niestety nie pamiętam nicku, ale po paringach postaram się dodać. W momencie gdy zasiedlismy do stołu, każdy otrzymał upragnione boosterki. Trafiłem spyral agenta, więc nie mogę narzekać, a mój przeciwnik dostał jakieś secret synchro smoczka, i chyba był warty jakoś 12 dolarów? Nie pamiętam. Następnie przeszliśmy do pojedynku.
G1 Poszło dosyć gładko, co prawda obawiałem się najgorszego, gdyż mój przeciwnik wygrał kostkę, a nie wiedziałem czy bd grał, dlatego bałem się, że bd musiał stawić czoła infinity, i busterowi xD Na szczęście przeciwnik zasetowal tylko scarma i postawił dwa sety. Ja natomiast dobral fantastycznie. Magician rod, Circle, plus Illusion magik, dzięki któremu mogłem uniknąć na szczęście klopotliwych trapow przeciwnika. Udało się wstawić dobre pole, pod kontrolę, dzięki któremu po 3 turach mogłem już iść po grę, co szybko uczyniłem. Następnie przechodząc do drugiej gry rozpoczęliśmy sidowanie, ale pozniej zrozumiałem, że to bez sensu, gdyż cały dark magician deck jest sidem na ba xD
G2 Przeciwnik rozpoczął wystawiając trzy Dante, więc nie ukrywam, że zrobiło mi się trochę mokro, gdyż myślałem, że pójdzie gładko, a tu taki ch*j. Na szczęście zdolalem blockowac ataki przeciwnika Illusion magicianem w obronie, gdyż miał 2500 obrony, dzięki czemu mógł bez problemu zablokować jeden atak Dante. Grę wygrał mi
Quaking Mirror Force, który dwa razy był mi wracany do ręki, z efektu jednego z ba.
Quaking Mirror Force na
Number F0: Utopic Future, dwa Dante i virgila, by chronić mojego wystawionego
Leo, the Keeper of the Sacred Tree z ghost ogra i Illusion magiciana. Później to już co turowy banish kart circlem, przez przyzywanie co ture dark magiciana z grobu, ktorwgo wysyłałem tam rodem. No i jakoś poszlo, pierwszy win po powrocie do gry ^^
Sergio 2-0 Ba player Sergio 1-0
Następnym przeciwnikiem był Kali, który grał abc. Wiedziałem, że mam nikłe szansę na wygraną, jeśli nie wygram kostki xD
No i oczywiście Kali wyrzucił 6 ^^
G1 Rozpoczął, mimo, że gralem 4 hand trapy to żadnego nie dobralem, przez co na polu pojawił się
ABC-Dragon Buster i
Cyber Dragon Infinity Szkoda, bo miałem naprawdę dobra rękę, ale z tego co pamiętam, to jeszcze
Anti-Spell Fragrance mi popsuł zagranie xD Od razu przeszliśmy do G2 po sidowaniu. Wsidowalem limy, i Iron walle.
G2 rozpocząłem całkiem dobrze, dobralem
Eternal Soul,
Dark Magical Circle,
Magician Navigation, plus
Light-Imprisoning Mirror i warning. Przez pierwsze dwie tury Kali dziobal Mnie gadgetami, które później dostały z quaka, a ja przez 4 tury nie mogłem dobrać głupiego dark magiciana, i dlatego nie mogłem się rozkręcić, dopiero wszystko, tylko nie dark magiciany xD Kali zadziobal Mnie galaxy soldierami wezwanymi z tribute summonu gadgetow. No trudno, ale cieszę się, że Kali ze mną wygrał, bo jednak okazał się zwycięzca turnieju, więc to chyba żadna hańba.
Sergio 0-2 Kali Sergio 1-1
Następny duel miałem grać z Ravielem? Chyba tak to się pisze, a jeśli jest źle, to poprawię później. Reasumując, następny duel miałem grać z gościem, który załatwił abc dla większości graczy, którzy zdecydowali się tego dnia użyć ów decku. Myślałem, że znowu bd musiał grać z abc, ale na szczęście okazało się, że grał on magikiem na
Secret Village of the Spellcasters, i silent magicianach nowych. Chyba najgorszy matchup dla tego decku, gdyż Village w ogóle mnie nie blokował.
G1 to summon Roda, Circle, po nawigacje, set 4. W jego turze nawigacja, banish seta, i zrobiłem sb big eya, by ukraść jego silent magiciana. Później jakoś to poszło już z grzywki.
G2 to odpalenie jedynej karty, która wsidowalem, a mianowicie
Eradicator Epidemic Virus na spelle, poszedł na jakieś plus 2, więc też już było kolorowo. Duel był niesamowity chciałby pod tym kątem, iż Alan włączył muzykę z battle city. Naprawdę miło było grać dla zabawy, mimo że jednak na turnieju. Mogliśmy się oboje poczuć jak stary, dobry yugi :)
Sergio 2-0 Revaviel. Sergio 2-1
Staty 2-1 były całkiem dobre, non stop myślałem z kim zostanę sparowany. Padło na Dunkoro, który grał Kozmo, czyli de facto najgorszy matchup dla dark magician.
G1 to koniec gry, po trzech turach, dostałem chyba mst na circla, i przez to, że przegralem kostkę nie miałem szans z klockami kozmo
G2 to już po sidziesidzie, imperialki w mainie, zacząłem i dobralem najlepszy play dma na pierwszą rękę. Ustawiłem sb pole, z zasetowanymi po kolei, bth, eternal soul, magician Navigation i imperial Iron Wall. Zrobiłem co musiałem zrobić z tej ręki, czyli udało się bezproblemowo wygrać.
G3 to niezbyt chyba dobre rozpoczęcie przeciwnika, pozwolił mi grać, dobralem to co potrzebowałem, i atakowalem go bezgranicznie. Miałem w pewnym momencie 3 dark magiciany na polu, i uznałem, że mądrym pomysłem będzie próba zlodziejstwa statku kozmo big eyem. Zapomniałem, że jest nietargetowalny :/ musiałem sb ukraść tokena, a pozniej samego big eya się pozbylem efektem Roda z grave. Jedyna opcja jaka miałem to oczywiście
Leo, the Keeper of the Sacred Tree, którego zrobiłem z ogra i dark magiciana. W tym momencie pozbylem się wszystkiego. I teraz przechodzimy do największego mojego faila dzisiejszego dnia. Dostałem mst na eternal soul, a zapomniałem, że na grave miałem nawigacje, która by ten effect mst znegowala, no i niestety cały mój field poszedł się pie*dolic. Wystarczyła jedna tura, by to wygrać
No i niestety przegralem. Miałem staty 2-2, więc wiedziałem, że od ostatniego meczu zależy wszystko.
Sergio 1-2 Dunkoro Sergio 2-2
Ostatnim przeciwnikiem był Yuri, bardzo zalowalem, że nie zagrał blue eyesem, może miałbym łatwiej niż z abc, ale jakoś poszlo, i uważam, że była to najlepsza moja gra dzisiejszego turnieju.
G1 Yuri wygrał kostkę, więc było mi bardzo smutno, nie zrobił jakiegoś po*ebanego pola, ale gdy dobralem kartę i usłyszałem anti spell, a na ręce miałem 5 spelli, to było słabo. Zasetowalem 5 kart i dostałem dwa twin twistery na moje sety. Było mi smutno, i wręcz wiedziałem, że Yuri to wygra, bo to bardzo dobry gracz.
G2 to już mój opening ze wszystkim co było potrzeba, rod, circle i nawigacja z dark magicianem, pozniej doszedł eternal soul, z którego wysearchowalem sb dark magic attack. Circle nie pozwolił grać potworom, a z nawigacji weszły dwa dmy. Jednego z nich zdjął gamaciel, który później dobil Yuriego. Dziwilo mnie, czemu kiedy mam dma na polu, z eternal soul, który go chroni od efektów, Yuri setowal karty aż do 4. Dlatego postanowiłem zaryzykować, i
Dark Magic Attack skosil wszystkie trapy. Dzięki temu udało się później dobić Yuriego. Byłem bardzo zdziwiony, że udało się urwać grę, i pomyślałem, że wyrwanie drugiej jest do zrobienia, tylko trzeba wierzyć w serce kart xD I o dziwo Mnie nie zawiodło.
G3 Yuri zaczynał, nie otworzył jakoś fenomentalnie, bo bez fielda, i dobral go dopiero za jakieś 4-5 tur. Zdążyłem sb poplusowac, i banishowac circlem co popadnie. Na poerwsza na szczęście dobralem Lima, który trzymał caly deck Yuriego za pysk. I tu był chyba największy miss Yuriego. Udało mu się sklecic xyza, ale nie zrobił wolfa, ani castella by pozbyć się Lima, tylko zrobił gear giganta. Nie dałem mu następnej okazji. W jego turze SS dark magiciana, by z effektu circla zbanishowac ostatniego seta. Rozpocząłem moja ture, i poprosiłem, czy by nie pożyczył mi kawałka kartki. Policzyłem ile zadam dmgu, i z 5700, które miał Yuri wyłączyłem, że zejda do zera. Użyłem nawigacji, SS dark magiciana i magiciana iluzji, efekt circla chyba na Gear giganta (w tym momencie Yuri miał giganta i jedna literkę), zklecilem
Ebon Illusion Magician, który wezwał innego dark magiciana z decku, atakowalem literkę, Effect ebona, banish literki, replay i razem attack za 5000, plus w battle phase jeszcze eternal soul po kolejnego dma po grę.
Sergio 2-1 Yuri Sergio 3-2
Bardzo mi było szkoda Yuriego, bo ewidentnie karty mu nie podeszly, a ja na dużym farcie dałem radę to ugrać.
Okazało się, że akurat starczy, by dostać mate, byłem 7 ^^
Później poszliśmy z Dunkoro, Alarm, Hakerem i Bergerem do Kfa, pojedli i na pociag.
Oczywiście ten pierwszy, którym planowałem wrócić mi uciekł, więc musiałem trochę zaczekać, więc rozegralem jeszcze partyjke z Hakerem.
W pociągu lekka drzemka, patrząc na forum co tam ludzie piszą, i to chyba tyle
Luźne myśli :
Tylko dzięki Leo coś ugralem, bo pożyczył mi niezbędne karty, z resztą tak samo jak Alan
Deck jest dobry, ale konsystencja jest średnia, i może czasem zawieść.
Korni ma naprawdę fajna dziewczynę. Miła, uśmiechnięta, taka bardzo pozytywna osoba
Atmosfera jak zawsze świetna zeze względu na ekipę, szkdoa tylko, że nie było Flashera
To chyba na tyle, do następnego