Wielkim fanbojem marvelowskich postaci nie jestem, ale moja druga połówka bardzo, wiec mimowolnie wszystkie filmy oglądałem, i wydaje mi sie ze przez to moja ocena tych filmów jest objektywna.
Człowiek żelazko 1. Ten film był porostu zajebisty, może dlatego że był pierwszy. Wtedy ciekawie przedstawiony Tony, i ogólnie ten typ humoru był bardzo dla mnie oryginalny. Kolejne odsłony były coraz słabsze. Może dlatego ze już nie zachwycały niczym nowym. 2 była średnia, 3 moim zdaniem kiepska.
Po obejrzeniu Kapitana i Thora miałem dziwne uczucie, że te filmy były nakręcone tylko po to żeby zrobić podwaliny pod Avengersów. Natomiast sequele dla mnie były o niebo lepsze. Bardzo sie podjarałem na kapitana 2, bo wcześniej przeczytałem komiks na którym była wzorowana fabuła. Nie czytałem wcześniej nowszych odsłon marvelowskich komiksów ale ten był genialny. Zajebisty klimat, zajebista fabuła, wszystko zajebiste. No poza kostiumem Falcona. Film pokazał jak łatwo można to spieprzyć. Czy nikogo nie zdziwiło że Zimowy Żołnierz nazywa się trochę zbyt "komunistycznie" jak na sługusa nazistów, a przy tym nosi na ramieniu czerwoną gwiazdę? Ogólnie według mnie film był naprawdę dobry i dużo lepszy od jedynki, ale nie był tak klimatyczny jak komiksowy pierwowzór.
Thor 2 też wyszedł o niebo lepiej od jedynki, a posta Lokiego jest świetna, prawie tak zajebista jak Tonego.
Avengersów bardzo przyjemnie mi sie oglądało, zwłaszcza Bannera, zarówno zielonego jak i tego bardziej ubranego. Na tle ciekawych bohaterów (Baner, Stark, Fury, Loki), denerwuje ameryka i thor. Zero emocji.
Zauważyłem tez jedna fajna prawidłowość. W większości tych filmów pojawia się postać drugoplanowa, zazwyczaj jakiś superbohater, który w przeciwieństwie do głównego bohatera, nie jest przedstawiony tak jak w komiksie, tzn bez fikuśnych kostiumów. Chodzi mi o War Machine (tego z 1), Falcona i Hawk Eya. Kocham ich
.
Filmy o x-menach to wogóle jakaś pomyłka. Nudne i ujowe. Chętnie bym je obejrzał w wersji Marvelowej.