It's time...
Decklista:CzwartekBędąc świadomy, że PKP to szmaty itd. i że do Wawy droga daleka, wyruszyłem z domostwa już w czwartek wczesnym popołudniem. Wsiadłem w burżujski Express, który z delikatnym opóźnieniem dowiózł mnie wprost na Warszawę Centralną. Tam oczekiwali na mnie Komórczak i Miki. Krótka mówka motywacyjna od Komóra, jedziemy do Mikiego. Poszukałem jeszcze paru commonów po jego puszkach i złożyłem w końcu deck (fun fact: w main decku 3 karty były moje. 1 BoM i oba Solemny). To co brakowało wysłałem smsem Soulowi na zasadzie "masz znaleźć, jak nie to w ryj". Na szczęście był dzielny i znalazł wszystko poza Night's End Sorcererem, którym domyślnie planowałem grać po Tempest plays. Trollowanie w internecie, potem kima.
PiątekŚniadanko pierwsza klasa, podwózka na lotnisko na dwie godziny przed odlotem, przechodzę na chillout mode. Dzwonię do MarcinaX gdzie do cholery są. Jak zwykle PKP is a beach, stoją w d***e białej, nie wiadomo czy zdążą. Trochę mi się panic mode włączył, bo nie chciało mi się na miejscu tłumaczyć, że rezerwacja d**a i nie mam jak zapłacić sam za hotel. Na szczęście było opóźnienie i zdążyli (fun fact 2: naszym lotem nie poleciała jedna dziewczyna, bo uwaga - zapakowała dokumenty w bagaż nadawany, który już był w samolocie. Nice way by w*****c 500zł). Sam lot przyjemny i krótki. Lotnisko Hahn jest za to pośrodku niczego, ostatecznie stare wojskowe lotnisko. Szybki obiad a McŚmieciu, potem krótki deser i w autobus. Zbójecka cena za tenże (14e w jedną stronę, f**k my life) i kolejne dwie godziny podróży. Dotarliśmy w końcu do Hotelu. Okolica 10/10 wokół same nocne kluby, burdele i kasyna. W biały dzień kręcą się turasy, które wyglądają, jakby za pazuchami nosiły maczety i narkomani strzelający sobie w żyłę. Już wiem, czemu hotel tani. Sam hotel na propsie, recepcjonista rusek bardzo miły, pokój w porządku, oprócz tego, że jak brałem prysznic to atakowały mnie nagłe zmiany temperatury wody. Zostawiliśmy graty i wyruszyliśmy na venue. Nie zdążyłem na zapisy, bo cielak Soul poszedł do hotelu i zanim wrócił to już było po ptokach. Przywitałem się ze wszystkimi znajomymi mordkami i wróciliśmy do hotelu, po drodze robiąc małe zakupy. Kolacja i lulu spać, trzeba nakurwiać nazajutrz.
Sobota ranoUdało się rano wstać, śniadanko i na Wałbrzych venue. Trochę padało, ale dało się spacerować, wbiliśmy pod venue, jeszcze nie otwarte, zajęliśmy kluczowe stanowiska i do rejestracji byliśmy bardzo szybko. Oddaliśmy decklisty, polazłem gadać z różnymi ludźmi, na rejestracji było od zajebania ludzi, więc opóźnienie około godzinne ze startem. W końcu ruszyliśmy
WCQ: European Championship 20131. vs Spellbook Italy - Lost Dice Roll
Zaczynał. Generalnie obaj mieliśmy mediocre ręce, ale gość chyba przy tasowaniu skapował czym gram, bo usiłował mnie stopować odpalając dwie tury z rzędu Judgmenta w moim standby. Niestety nie miał jak się podeprzeć siłą naporową, więc grzecznie przeczekałem, po czym odpaliłem Judgmenta w swojej, po czym Judgmenta w jego i było dla mnie w przód.
W drugiej znowu on zaczynał, ja dobrałem dobrze, ale on dobrał lepiej i dostałem na pysk Kycoo + Fate + Wisdom w pierwszej, a nie miałem za bardzo outów jak się tegoż Kycoo pozbyć i się zrobiło po jeden.
W trzeciej nadal nie zobaczyłem swojego side'a i w kluczowym momencie dostałem w ryj Retorta na Judgmenta i nie było co grać. GDZIE MOJE PUPPET PLANTY JA SIĘ PYTAM, JAK TRZY WŁOŻYŁEM PO SIDE? ;<
LOSE 0-1-0
2. vs Dragon Austria - Won Dice Roll
W g1 dostałem nutsy na rękę w stylu Kycoo + Secrets + Judgment i to się nie mogło dobrze dla niego skończyć. Dostał Setup Kycoo + Jowgen + Fate + PWWB graj. Dwie tury później było po wszystkim.
W drugiej zaczynał, dobrał średnio, za dużo nie zrobił. Wrzuciłem Defendera, Judgment po Jowgena, czystka stołu z Fate'a i graj. On summon Reactan atak w Jowgena, ja efekt Defendera, on na mnie oczy i sędziego woła. Sędzia mówi, że mogę, hahaha suck this. W następnej dostawiam Star Halla i kręce dalej, on totalnie overextenduje, żeby pozbyć się Jowgena, ponad Defendera, ostatecznie osłaniam Kycoo, a chłopak już za bardzo ręki nie ma. GG.
WIN 1-1-0
3. vs Spellbook Italy/Germany - Lost Dice Roll
Gość był chyba włoskim emigrantem, bo wyglądał jak Włoch i zachowywał się jak Włoch, ale mówił płynnie po niemiecku, a po włosku nie bardzo. W pierwszej on zaczął średnio, nie pokręcił za bardzo, przyczaił się na mnie. Ja w swojej Judgment, on Warning. Spoko, nic się nie stało, Magik po Judgmenta, Judgment. On woła sędziego, że nie mogę, bo Judgment jest once per turn. Jasne, tylko aktywacja została zanegowana, więc nie doszła do skutku. Sędzia liniowy mówi, że on ma racje, ja znam swoje prawa, dawać mi tu Pascala (Head Judge), przychodzi Pascal, mówi że mam rację, nie miałem 20 złotych, ale bym dał.
Zakręciłem, dostał Kycoo na twarz i dużo nie pograł. W drugiej znowu zaczął tak sobie, ja Kycoo + Defender i Starhall, spróbuj zabić Kycoo hehehe. W następnej mojej kolejne dwa Star Halle, a jak są triple SH to już jest GG.
WIN 2-1-04. vs Spellbook Great Britain - Won Dice Roll
W pierwszej gramy, on kręci lepiej, ma więcej Starhalli, ja mam Kycoo. On dostawia swojego, rzuca na niego Powera, ja chain Wisdom spadaj mi pan z tym. On chwila zaćmienia, wchodzi do BP, atak w mojego Kycoo, ja tak patrzę, banan na ryju, spoko - zdejmij. Do niego po chwili dociera, że Wisdom wyłącza bonus ze Star Halli i potem gładki win. W drugiej niestety ja nadal nie dobrałem żadnego Puppet Planta, a jak się okazało szmaciarz gra mainowo Priestess. Dostałem od niej rotflstompa w drugiej. Jest po jeden, patrzę kątem oka na zegar - minuta do terminacji. Szybka analiza sytuacji, za duża szansa, że dostanę po głowie w terminacji, bo muszę dać mu zacząć, a jak otworzy Priestess to jestem w czarnej. CZAS NA TAKTYCZNY SAJD. O, CZAS SIĘ SKOŃCZYŁ, I WILL CALL IT A DRAW.
DRAW 2-1-1
5. vs Dragon Italy - Lost Dice Roll
Chłopak otworzył słabo, ja otworzyłem jak trzeba, jest Kycoo jest Jowgen, set Solemn Judgment, zamawiał ktoś naleśniki z rozpierdolem?
W drugiej EEV into GG ;<
W trzeciej gramy wokół Drolla like a boss. Nie wysajdowałem somehow jednego MST, spoko. Judgment -> Dim. Fissure -> Star Hall -> MST na Star Hall, o mam trzy stacki na Judgmencie, Jowgen, wygrałem?
WIN 3-1-1
6. vs Dragon Germany - Won Dice Roll
Fuckfest czas zacząć. To odróżnia normalnych graczy od Simona He. Dwa razy z rzędu dostałem rękę w stylu "nie mam Spellcastera, Judgmenta ani Secretsa - f**k my life". Nie zabrałem mu nawet 1LP. Koszmar.
LOSE 3-2-1
7. vs Dragon Spain - Won Dice Roll
To już był ten czas, kiedy powoli zmęczenie wdawało się we znaki. Te plebany sobie poszły jeść, bo podropowały, Strzałka też już zawinął do hotelu, zostałem sam na placu boju. No nic, ciśniem bo uśniem.
Pierwsza gra, zaczynam, masz tu Jowgena, ciśnij puchę. Ściągnął Jowgena, dostał Kycoo. Proste.
Dostaliśmy deckcheck, a następnie ja dostąłem EEV na ryj. Nawet nie rozkminiałem, please proceed to scoop phase.
W trzeciej zaczynam z Dim. Fissure i Summon Limitem. W końcu raz doszedł (jak wsajdowywałem 3 SumLimy to nie widziałem żadnego, teraz włożyłem dwa). Dostał locka, było gg.
WIN 4-2-1
8. vs Spellbook Germany - Lost Dice Roll
To była dwunasta godzina gry. Zaczęliśmy o 11, była 11 ale wieczór. Jak uświadomiliśmy sobie, że gramy Mirrora, to obu nam się zrobiło smutno. Wygrał kostkę - mi było smutniej. Otworzył w pierwszej nuts, zabił mnie łatwo. W drugiej ja w końcu dobrałem Puppet Planta, ale przez zmęczenie + głupotę + nagromadzenie czynników losowych nie wykminiłem, że mogłem go zabić w turę. Nie zabiłem, on zabił mnie. Tyle tego grania w main evencie.
LOSE 4-3-1
Sobota wieczórByłem tak zmęczony, że nie czułem smutku ani w ogóle żadnych emocji. Zadzwoniłem po kolei do każdego z teamu, pożaliłem się trochę, po czym wróciłem jakoś do hotelu. Plebany już spały, ale udało mi się siłowym pukaniem obudzić Marcina. Ogarnąłem się i w kimę.
...koniec? nie sądzę. część druga wieczorem (w tym poście)