Witam.
Post do EDYCJI gdyż pojawi się więcej info.
Póki co przedstawię standingi nickami - pełne mam na innym komputerze i jutro wszystko uzupełnię
Pojawi się również Wideło-Kower (Koval? Cover?)
(http://cdn.meme.li/i/o7xo3.jpg)
1 Machula, Remigiusz (0302150812) 9 9625562
2 Piłat, Jonasz (0302150029) 9 9625546
3 Nowicki, Paweł (0301116034) 9 9625515
4 Gardjan, Karol (0301113789) 6 6562484
5 Rolewicz, Oskar (0302150017) 6 6500500
6 Czapski, Paweł (0302150581) 6 6437531
7 Zaborowski, Karol (0302151761) 6 6437515
8 Zaborowski, Adam (0302151808) 6 6375500
9 Kowalski, Paweł (0301116083) 3 3375437
10 Nagórka, Mariusz (0302150152) 0 437406
Nudzi mi się to walnę w miarę długą relację, której i tak nikt nie przeczyta.
Dzień zaczął się w miarę przyjemnie, słoneczko grzało, ptaszki ćwierkały. Jakaś rozgrzewka przeciwko juniorowi w formie kilku partyjek, czy to w realu deckami na turniej czy to jakimiś dzikimi taliami na DevPro. Do eMDeKu dotarliśmy z bratem około dziesiątej trzydzieści i pocałowaliśmy klamkę. Po chwili czekania udało nam się wejść do środka. Się zamknęli skubańce, telefonów nie odbierajo, dopiero SMS poskutkował. Kouji mówi, że w końcu będzie więcej niż dziesięć osób, już od dawna dziesięć to było najwięcej. Cyfry nie grał, zostało nas dziesięciu. Bywa. Tak czy owak frekwencja lepsza niż na poprzednich Regionalsach. Jest progres i oby było jeszcze lepiej.
Zajęliśmy strategiczne pozycje i przyglądaliśmy się przygotowaniom poszczególnych graczy do turnieju. Miła, wesoła atmosfera, sporo żartów, nie wiem czy wszyscy bardziej na turniej się szykowali czy na nockę :)
Potem kouji podał pierwsze paringi i wszyscy gladiatorzy ruszyli do stołów.
Pierwsza runda: Kelpie (Dragon Ruler)
No gorzej trafić nie mogłem!
Przeczucie mówiło mi, że gram z przyszłym zwycięzcą - Dragon Ruler, nawet bez Redżuwenejszynów, to przeca deck - zabójca. Obawiałem się, słusznie zresztą, czy mój sklecony naprędce sajd podoła temu wyzwaniu.
Kostka powiedziała, że mogę zacząć, więc zacząłem. Wciąg przeciętny, ale coś poszło. Kelpie próbował przywołać potem Ssacza, ale zarządzona przeze mnie Evakuacja poskutkowała. Zbiłem mu jakoś, nie pamiętam jak, punkty życia do 3700, on zastawił się Miszczem Oszczy, to ja mu Kwasowym Golemem Zniszczenia, potem jeszcze czymś poprawiłem i udało mi się pierwsze wygrać.
Dwa pozostałe to już niewciągi straszne, w drugiej grze dostałem na pole Scrap Dragona i Star Eatera, mogłem im co najwyżej pomachać i pouśmiechać się uroczo, cudowna pułapka w postaci magicznego cylindra pofrunęła na grave z efektu Scrapa, więc zostałem z niczym. Trzecia gra a na zachodzie wciąż bez zmian - nie udało mi się wyjąć nic, czym rzuciłbym smoki na kolana, wobec czego została tylko i wyłącznie kapitulacja. Zrozumiałem, co czuli Francuzi w 1940.
1:2
0:1
Druga runda: Kehen bodajże (Mroczne Światy)
Ambicje podrażnione, to i nastrój bojowy, trzeba było coś wygrać, żeby liczyć na przyzwoite miejsce. Druga gra z Dark Worldami, a to deck bardzo dobrze mi znany, aż za dobrze. Z wiedzą, czego mogę się spodziewać, przystąpiłem do gry.
Pierwsza ręka - cud, miód. Ewakuacja, GejTłej, Sześciu Samurajów Zjednoczonych, Dodżo Sziena, Kizan i Wojownik Powraca Żyw, jeśli mnie pamięć nie myli. Brakowało drugiego potwora, który by to wszystko właściwie rozbujał, więc setuję ewakuację i graj. Brron, damage od Brrona, potem od Goldda (do dziś zachodzę w głowę, dlaczego nie przywróciłem Brrona zawczasu na rękę) i zostałem z 3900. Dobieram z sercem na dłoni, że takie piękny wciąg pozostanie niewykorzystany i... Irou! Dzięki ci, talio mojego dziadka! Potem było FTK, coś mi przeciwnik próbował bruździć jakimś trapem na Excalibura, ale w sumie jakoś to przetrwałem.
Następna gra podobnie, z tym, że tym razem na pole wpuściłem Shi(n)-Ena. I poszło, tym razem dodatkowo flawless.
2:0
1:1
Trzecia runda: Jona (Hierat)
Gracz znajomy, deck troszku mniej. Kostka poprosiła, ażebym zaczął, toteż rozpocząłem.
Pierwsza gra, chciałem zrobić pierwszoturowy wysyp, w niewłaściwym momencie dostałem Maxxa, musiałem się sypać dalej :( Liczę, że jakoś te 6900 sprzedam, ale gdzie tam, Battle Fader i radź se. No to se radziłem jak mogłem - set karta i graj. No i dostałem to, na co w kręgu osiedlowych ekspertów od rozwiązywania problemów zwie się wpie*dolem. OTK, "you get nothing, you loose, good day, sir!"
Druga gra podobnie, ale bez OTK bo desperacko zasłaniałem się Dwuostrzową Techniką Miecza, jak się okazało nie doczytałem efektu - potki muszą być przywoływane w ataku, ja je dawałem w obronie. Nic to i tak nie zmieniło, dostałem po zadzie tak, że aż się ziemia zatrzęsła.
0:2
1:2
Runda czwarta: KoVal (Water)
Nie ma turnieju, żebym z KoValem nie zagrał. To przeznaczenie po prostu :)
Już pożegnałem się z czołówką stawki, teraz zostawało chociaż na 2:2 wygrać, coby szejmu na dzielni nie było. To gramy. Z tegp pojedynku najmniej pamiętam, szczerze mówiąc. Nie wiem sam dlaczego.
Pierwszy duel wyrównany, szliśmy łeb w łeb, jakieś wymiany ciosów widzę w notatkach, z ciekawszych kart po mojej stronie pamiętam Rękę Sześciu Samurajów, Wielkiego Szoguna i Ostrze Pancerz Nindżę. Z takim teamem to musiałem wygrać. I racja, pierwsza gra dla mnie.
Druga już bez takiej wymiany, szybko zjechałem oppa do 1200 szukałem tylko sposobu, żeby go dobić. No i się udało. Tu notatki mi mówią, że wpuściłem na pole Shi-Ena i GSS, a z tymi kochasiami to już ciężko było przegrać.
2:0
2:2
Potem pooglądałem Grande Finale, poprzyglądałem się Vanguardziarzom na uboczu i kiwałem głową udając, że rozumiem tę karciankę.
Gdy ucichły działa a decki pochowano do deckboxów poznaliśmy standingi końcowe. Ósme miejsce zająłem, więc rozczarowanie troszkę jest. No trudno, następnym razem będzie lepiej. Musi być. Z draftu nic wybitnego, drugi Crane do Budżinów, brat jakieś Archfiendy zgarnął, DZW samotne na stole leżało to wziąłem. Plus do tego kupka commonów.
Stoł z kolorowymi kartonikami opustoszał, rozpoczął się natomiast jarmark v.2.0 (bo 1.0 przed turkiem była), udało mi się okazyjnie parę kart od Kelpiego kupić, więc jestem zadowolony.
A potem wyszedłem, na nockę nie zostawałem, ale następnym razem chyba tak uczynię. Zdjęcia rozbawiły mnie niesamowicie, następnym razem muszę zobaczyć toto na własne oczy.
No i już czekam na najbliższy turniej w województwie.