Człowiek ochłonął to wypada coś w końcu napisać, ile można wygrywać i się tym nie flexować. Jak się okazało Jona nie zgarnął nam maty, może mieć to związek z tym, że nie przyszedł. W każdym razie wykorzystałem tę okazję i wygrałem z wynikiem 4-1. Grałem bieda pk... Ale jak to po drodze wyszło około 231423 lepszych i fajniejszych decków? Czytałeś rustiego? Czasem nawet resolvuje!
R1 Imonssj7 (Dinomorphia) 2:0
Wygrałem kostkę, a to już połowa jak nie 3/4 sukcesu, zrobiłem sobie tam jakąś apollouse czy
Number F0: Utopic Draco Future z fog blade'ami wiedząc, że gram na trap deck (nie żeby mój g***o deck mógł skończyć na czymś innym). Na szczęście wystarczyło i po krótkim grindzie przeszliśmy do G2. W G2 opp idzie pierwszy i setuje tam ileś kart, w tej grze ashowałem też
Fossil Dig licząc na to, że opponent nie będzie miał dostępu do
Dinomorphia Therizia i jak się okazało nie miał! Troszkę dłużej grindowaliśmy, bo musiałem poprzebijać się przez te sety czy jakiegoś
Dinomorphia Rexterm (tutaj fog blade i
Forbidden Chalice bardzo carrowały). Po paru turach względnie simplified gamestatu zbiłem LP oppa do zera.
R2 huntzvot (marincess) 2:1
Kolega z teamu (a team surely w top 3 najlepszych w Polsce :DD). Tutaj kostkę przegrałem, opponent się rozkręcił, rzuciłem veilera na
Marincess Sea Angel żeby nie dać opponentowi dojścia w field spella lub
Marincess Dive. Board był na pewno gorszy niźli by był jakbym nie rzucił veilera ale to nadal był toad i live
Marincess Wave na ręce (ta karta jest BROOKEN). Nie przebiłem się przez boarda i chyba dostałem otk w następnej turze. G2 poszedłem pierwszy, zrobiłem full combo z apollousą, F0, fog bladem i może jakimś ht na ręce, ziuziu do G3 właściwie bez większego grania. G3 opponent idzie pierwszy i quite sure że brickuje, bo skończył na
Marincess Blue Slug, która wróciła wcześniej normal summonowaną
Marincess Springirl jak się okazało ta nie może banishować marincess spelli z gy żeby się przyzwać, a tylko te były wtedy w gy. Zasetowany był jeszcze
Gozen Match, ale pk mogą sobie grać samymi darkami więc wsm whatever. Rozkręciłem się i opponent nie miał jak zatrzymać.
R3 Azhai (swoswoswordsoul) 2:0
Ponownie przegrywam kostkę, nie dobieram też żadnego ht, opponent skończył na
Swordsoul Grandmaster - Chixiao,
Baronne de Fleur i chyba dwóch setach gdzie, jak okazało się po grze, żadnym z nich nie był
Swordsoul Blackout. Otworzyłem za to
Cosmic Cyclone (mainuję 3 bo boję się mistycznej kopalni a deck nie ma in-engine outów na to :-;), forbidden chalice i jakieś 4 body gdzie jednym był fajny normal summon a 3 fajne extendery. Rzuciłem blind cosmica bojąc się wspomnianego wcześniej blackoutu, trafiłem zasetowany forbidden droplet, zacząłem się kręcić i kiedy trzeba było rzuciłem forbidden chalice na baronke, przebiłem się przez board i zrobiłem otk w tej samej albo swojej następnej turze. G2 Azhai poszedł ponownie pierwszy i zagrał dość greedy nie grając wokół
Nibiru, the Primal Being, a guess who siduje 1 kopię i akurat ją dobrał! Skończył na nibiru tokenie i 3 albo 4 setach gdzie dwoma były
Infinite Impermanence, a jednym na pewno był
Anti-Spell Fragrance. Dobrałem parę extenderów (a w tym zero spelli!) więc w miarę spokojnie grałem i przeszedłem przez impermy nie robiąc co prawda otk, ale idąc tak do przodu, że Azhai nie miał już jak dogonić.
R4 Kazoo (flunder) 2:1
Znowu na kolegę z teamu, wygrałem kostkę ale opponent dobrał
Dimension Shifter, to jakobym przegrał co nie? Skończyłem na
The Phantom Knights of Break Sword of all things (shifter był chainowany do e-tele także wolałem coś zrobić z tym body co było na polu że nie zeszło na marne
/) i 3 setach, w których znajdował się cosmic cyclone i forbidden chalice. Rzuciłem cosmica na aktywację efektu
Floowandereeze and the Magnificent Map, chalice poszedł na któregoś małego flundera i wydaje się że wystarczyło, może chwilkę grindowaliśmy i wygrałem. G2 opponent zaczął pierwszy i skończył na mapie, empenie, jakimś dojściu do
Barrier Statue of the Stormwinds i chyba apex avianie i jakiś setach. Próbowałem rozbrajać board ale nie wyszło, poddałem i przeszliśmy do G3. Zaczynając G3 na zegarze było chyba już mniej niż 10 minut, zrobiłem full combo przechodząc po drodze przez uwaga uwaga
Submersible Carrier Aero Shark burnując Kazoo za 100 tak just in case :)). Oddałem turę z full boardem, opponent znalazł dojście do
Dark Ruler No More i użył go ku mojemu small zaskoczeniu bo przecież nie zada mi dmg a wiedziałem, że pójdziemy w czas. Potem użył jeszcze cosmic cyclone aby pozbyć się fog blade u mnie i grać właściwie na pusty board (zostało mu jednak 6900 lp podczas gdy ja miałem full). Nie pamiętam na czym skończył, pamiętam że się mocno spieszyliśmy i wystawiłem jakoś
Divine Arsenal AA-ZEUS - Sky Thunder i po drodze trochę opponenta jeszcze atakowałem. W każdym razie doszło do terminacji i wygrałem z większą ilością lp.
R5 Entelarmer (DDD) 1:2
Bardzo chciałem pograć na DDD i dostałem taki o to match-up będąc 4-0. Przegrałem kostkę, ale rzuciłem veilera na
D/D/D Abyss King Gilgamesh przez co opponent nie mógł się rozkręcić, także skończył na
D/D/D Deviser King Deus Machinex i
Dark Contract with Patent License. Musiałem troszeczkę się pogłowić jak grać xyz deckiem wobec locka jaki stawiał dark contract, ale jakoś wybrnąłem i skończyło się na tym że opponent zburnował się jednym ze swoich dark contractów po grę. W G2 stało się to co musiało się w końcu stać, potężny brick! Opponent zaczął pierwszy, a ja dobrałem chyba nibiru, veilera, jakieś kaiju,
The Phantom Knights of Shade Brigandine i może jakieś techy, w każdym razie brak comba! Tam niba rzuciłem i opponent nie miał specjalnie nic na boardzie, ale ja nawet po dobraniu karty za turę nie miałem jak zacząć się kręcić, coś tam popróbowałem, ale Ent poodrabiał sobie straty z niba w kolejnej turze i był zbyt do przodu w stosunku do mnie żebym mógł coś zrobić, lecimy do G3. Ostatnia gra zapowiadała się nieźle, poszedłem pierwszy, ręka kozak do full comba, HOWEVER... Ent odpala w pewnym momencie
Artifact Lancea baaaardzo ograniczając mi playe, doszedłem jakoś do rustiego i chciałem skończyć chociaż na fog bladzie, ale opponent miał na niego veilera
/. Skończyłem w sumie bez dystrupcji i opponent względnie szybko zakończył moje cierpienie.
Na szczęście tie-breakery pociągnęły mnie w górę (Azhai i Kazoo skończyli z 4-1 przegrywając tylko na mnie) dzięki czemu ostatecznie wygrałem cały event. Grało się naprawdę fajnie, frekwencja też była porządna (20 osób) tylko gorąco w lokalu że mocium panie!
Team Phoenix wygrał tego OTS-a, invite na euroski zgarnąłem ja i Kazoo, z nagród poza tym śliczna mata i odziwo promki z pote (za tydzień premier event ciekawe co tam będzie do zdobycia then?
)
Wszystkim dziękuję za grę i do nastepnego razu!