A strzelę sobie el raporto.
W piątek wpadłem do Grzesia na jakieś picie i układanie kartonów, posiedzieliśmy sobie w czwórkę i z rańca zajechaliśmy do sklepu. Frekwencja na poziomie 17 osób, miło, bo 5 rund. Grałem esesem, bo w sumie lepszego decku obecnie nie mam xD
R1 - Adrian (Cyrkowcy Różnoocy)
W pierwszej wstawił sobie board hipciowych tokenów, ale w sumie nieduża przeszkoda, ciukłem Hayatą i potem poprawiłem Accsusem. Side i druga, zaczął setem dwóch i passem. Dobieram, na co dostaję dwie Reinkarnacje. 12 spelli mi zmielił, w tym Nyhmnima i jakieś kotwiczki. Dobieram 2 Raye i 4 handtrapy, graj muzyko. Kolega nie dobrał tej robiącej coś części decku i go zabiłem. 2-0
R2 - Michał (Wściekłe Oko z łańcucha zerwane)
Zaczął i coś tam wstawił, bodaj familiara którego z Selenką. Poczytałem jego karty i postanowiłem, że to trzeba powoli. Ciukał mnie chwilę Gorgoną z oczkiem do 3300 nabitą, ale że sobie zdrowie sam do 4 kafli zbił, to Raye chyba i kotwiczka na Gorgonkę starczyły. Wrzuciłem na niego jakieś cyklony i jedziemy drugą. Normal summon Aruha pass. Smutny początek w sumie. Mimo jakiegoś handtrapa czy innego przerwania z jego strony udało mi się wykręcić jakieś śmieszne combo z niszczeniem sobie fielda i ashowaniem mu Unchaineda. No a potem nie dobrał lepiej. 2-0
R3 - Boguś (Uległy Terror)
O panie, to ty na mnie spojrzałeś - co za gra. Napierdalaliśmy się z pół godziny back and forth, żaden nie chciał ustąpić. Zauważyłem, że on stoi kusząco nisko, ma Archerkę w polu, a ja jakieś zasoby w cmentarzu. Przy 12 kartach w decku odpaliłem sobie pożądliwy kociołek (drugi w tej grze). Dobrałem Raye i Ash, god fuckin' bless. Z czegoś na polu skleciłem Kagari, na co Judgment. Po konsultacji z sędzią normal Raye i druga Kagari po kotwiczkę, ale dostałem Impermą na pysk. Yeowch. Summon Hayayayayate, zbijam do 250 LP i umieram, bo deckout po pasie od niego. Agresywny side backrow hate'u i lecim. Dobrał chyba średnio, ja albo z topa, albo z jakiegoś efektu dobrałem Dusterka, którego kulturalnie odpaliłem. Zdjąłem Guru z pola i ciukałem zaciekle, wchodząc w prędkość turboautystyczną, terminacja i ma mniej zdrowia, poprawił sobie cyklonem na moją jakąś kartę. Granie na Guru boli xD 1-1
R4 - Jonasz (Smocze Hiperłącze)
No co mam powiedzieć. Zaczął, dobrałem śmiesznie, coś tam się pobawiłem, ale nie podołałem. Wrzuciłem w deck jakieś Crowy i Gnomateriale, czemu by nie. Puszczam go pierwszego, ręka taka dziwna była. Z roztargnienia rzuciłem Crowa na discard z Chaos Space, trochę nieprzemyślane, ale z drugiej strony sam nie miał najlepszej ręki. Taktyczna Sfera pass. Zanegowałem mu kotwiczką kulkę, wstawiłem Raye, spróbowałem zabić, w efekcie na polu ląduje wyzerowany Absorouter, Raye oraz Roze z ręki. Zabiłem, MP2 linkuję sobie, a tu na Shizuku rzucił mi Thanosa. Szkoda, że Striker karty targetują, a przeważnie atak to 1500. I tak dużo zrobić nie mogłem, to wziął i zabił. Nadal nie umiem na to grać. 0-2
R5 - Grześ (Wirtualna Polska)
Jedyna wygrana kostka, zaczynam, coby jakieś interrupty ustawić. c***a tam, Metalfoes Fusion w secie, jakaś kotwa i coś jeszcze, pass. Kotwiczką dostał Colkien, ale i tak zrobił Dragoona potem. Nie dobrałem wcale nic dobrego, a Afterburner jest useless na nietargetowalne coś. Dostawił monsterków i zabił. W drugiej zrobił sobie combo przez Gnomateriala, kończąc na Dragoonie, Crystal Wingu i zgnomionej Nyannyan. Dobieram, rzucam jakimś fajnym spellem... No i Order. TfyTfy akurat nie dobrałem. Smutek, boleść, żal. 0-2
Z jakże śmiesznym 2-1-2 zrobiłem ósme miejsce. Nie najgorzej, ale mogłem lepiej. Następnym razem jednak chyba pójdę jakimś g****m dla zabawy xD
Dzięki wszystkim za grę, gratulacje dla Jonasza, który wygrał całość, no i widzimy się na następnym!