Gość gra
Zombie World, a narzeka na
Mystic Mine 
Anyway wróciłem po roku niebytu w yugu bez większego przygotowania, zagrałem Salamangreat'em, który nie dość, że był bardzo biedny, to jeszcze słabo zbudowany, ale to nic, jak to mówią pierwszy pod improve.
M1 vs (chyba) Arashel, Spyral
Wygrałem kostkę. Postawiłem
Salamangreat Sunlight Wolf +
Salamangreat Roar, ale dla oppa to była kaszka z mleczkiem. Przeorał, poszło OTK. G2 było kalką G1 w zasadzie z jakąś tam niewielką różnicą, skończyło się jednak w ten sam sposób. 0:2
0:1
M2 vs Nimrod, Zombie
Wygrałem kostkę, chyba był brick, coś tam postawiłem, oddałem turę. Opp coś tam postawił, dobrał się do
Zombie World, a potem next turn odpalił
Rivalry of Warlords. Biłem głową w ścianę, nic nie mogłem zrobić, gość mnie odresourcował. G2 zacząłem nienajgorzej, coś tam posummonowałem, dostałem
Nibiru, the Primal Being no i to by było na tyle. Opp odpalił
Zombie World, znów biłem głową w mur. Nimrodowi się chyba mnie żal zrobiło, bo zaczął mi nawet trochę podpowiadać, ale to i tak nic nie mogłem zrobić. Masa missplayów z mojej strony ogólnie podczas tego duelu. 0:2
0:2
M3 bye yay free win
1:2
M4 vs Bahamut, BEWD(?)
Wygrałem kostkę, nie pamiętam za dobrze tej gry, ale wygrałem przez
Transcode Talker +
Update Jammer. G2 opp poszedł pierwszy, ustawił board z jakimś fajnym smoczkiem XYZ rank 8 z negacją i dwoma kolegami za jego plecami, którzy w mojej turze nie robili nic. U mnie poszedł
Flame Bufferlo +
Pot of Desires = tons of cards, masa summonów, nawet
Dinowrestler Pankratops się tam wkradł, po czym spojrzałem na field, myślałem 5 minut tylko żeby wezwać
Knightmare Unicorn by się pozbyć niewygodnego XYZ'a, a potem go zamieniłem jeszcze na
Topologic Zeroboros, który urósł do 5400atk. wraz z Pankratopsem wyczyścił fielda i oddałem turę. Opp dobrał
Called by the Grave i scoopnął 2:0.
2:2, 8 miejsce
Wynik końcowy to chyba jedyna rzecz z jakiej mogę się cieszyć biorąc pod uwagę na jakim poziomie stał mój build, moje ogólne ogranie i pozapominanie wielu reguł przez co missplay missplaya poganiał. Równie dobrze to się mogło skończyć 0:4. Tak czy inaczej już po pierwszych dwóch meczach zauważyłem co jest nie tak i będę pracował nad zmianą koncepcji. Założenie nie było najgorsze ale jego execute był fatalny. Tak czy inaczej fajnie było znów przyjechać i porzucać kartonikami, pośmiać się przy okazji z bardziej wyluzowaną częścią towarzystwa i ogólnie poczuć tą rywalizację, której gdzieś tam mi trochę brakowało. Do Krakowa pewnie nie raz jeszcze wpadnę zaliczyć turbowpiernicz

Pozdro