Temat raportowy turnieju [2019-05-11] [Warszawa][WCQ] WCQ Regionals w rytmie Dark Neostorm
Na samym wstępię chciałbym zaznaczyć – nie jest to stricte „raport” z dzisiejszego eventu (taki znajdziecie powyżej), lecz bardziej sprawozdanie z tego, jak to wszystko wyglądało w moich oczach. A, jako że ogrom kart w formacie TCG jest dla mnie jeszcze przytłaczający, to skupiałem się bardziej na evencie jako evencie, niż na kartach (o których jednak będzie też mowa!).
Poranek 11 maja. Po prawdziwym, pełnoprawnym, zdrowym śniadanku w postaci kebaba XXL, udałem się w stronę Trasy Łazienkowskiej. Mimo tego, że nawigator ze mnie całkiem zacny, miałem nieco problemów ze znalezieniem lokalu (głównie przez to, że przeszedłem tuż obok niego, nie zauważając loga „Strefa MTG”, a jedynie napis „gry bez prądu”, lol), ale ostatecznie dotarłem na miejsce. Wszedłem do środka, przeszedłem do mniejszego pomieszczenia, które miało być areną dzisiejszych zmagań i… No właśnie, nie miałem pojęcia co zrobić. Mnóstwo ludzi, każdy zajęty albo rozmową, albo przygotowywaniem swojej talii. Nie znałem nikogo, więc stałem jak kołek w przejściu i starałem się zmusić jakiegoś forumowego CFYla żeby się mną zajął, haha! Shout out dla lurkera, który przegląda nasze forum, ale na nim nie pisze, bo był on pierwszą osobą, która ze mną pogadała.
Pierwsze koty za płoty. Na powieszonym na ścianie telewizorku pojawiły się pairingi pierwszej rundy turnieju, gracze zasiedli za stołami i rozpoczęli swoje własne potyczki. Ja natomiast chwyciłem za swój plecak i przeszedłem na koniec pomieszczenia, gdzie usiadłem obok dwójki nieznajomych. Pomimo wszelkich ostrzeżeń mamy, że „z nieznajomymi rozmawiać nie wolno”, odezwałem się do nich i… Okazało się, że to Bucherlord oraz Kali. Ten pierwszy nie brał udziału w pierwszej rundzie, jako że miał „BAJA” (BUYA? BYE’A?) A ten drugi oszczędzał siły przed większym turniejem, który już niedługo. Porozmawialiśmy o ich deckach, wytłumaczyli mi trochę mechaniki i odpowiedzieli na parę pytań. Bardzo pozytywni ludzie!
W przerwie pomiędzy pierwszą a drugą rundą, dokonałem swojego pierwszego zakupy kart singlowych. Dzięki Vietowi, w moje rączki wpadły karty takie jak Lady Debug, Solemn Strike czy Chimera (i nie tylko). I, powiem Wam szczerze, trzymanie w rękach prawdziwej karty jest nieporównywalnie lepsze niż posiadanie kolekcji „rzadkich” kart w Duel Linksach! Potem, po drugiej rundzie, poznałem MateMatyka (mój imiennik!), który również przehandlował ze mną kilka dobrych kart, które na pewno znajdą się w moim Salamangreat Decku. Poznałem też parę innych osób, jak na przykład moderator o, swego czasu, najdłuższym nicku na forum, Entelarmer, kuros, bardzo miły sędzia i chyba Arashel (aczkolwiek mogłem źle usłyszeć nick).
Co do samych gier – gdy turniej się zaczynał – nie znałem efektów 90% granych kart, gdyż widziałem je po raz pierwszy. A po zakończeniu turnieju? Nie znam efektów 89% granych kart, więc jest jakiś progres, hah! Jak widzimy w raporcie Kaliego, Thunder Dragon Deckiem grało tylko 5 osób. I tak się złożyło (bo grający nimi ludzie radzili sobie dobrze), że stolik, który postanowiłem cały czas oglądać, zawsze miał jednego lub nawet dwóch graczy, którzy używali Thunder Dragonów. Myślę, że po całym dzisiejszym dniu, wiem już na jakich zasadach funkcjonuje przynajmniej ten jeden konkretny deck.
Gdy bitewny kurz opadł, nadeszła pora na wyłonienie zwycięzców. Ku mojemu braku zdziwienia, Illidan wygrał dzisiejszy turniej. Nie byłem zaskoczony, gdyż siedziałem cały czas przy stole numer 1, gdzie przez znaczną część czasu przebywał też wyżej wymieniony. Drugie miejsce zajął Lampart (pewnie mnie nie kojarzysz, ale zerkałem Ci cały czas przez ramię podczas Twojej gry z Illidanem). Nagrodami dla najlepszej 8 były maty, dla top 4 - boxy (wraz z matami, oczywiście), a wszyscy zawodnicy wzięli udział w draftowaniu otwartych boosterów. Illidan, który pół dnia gadał o Cynet Miningu, w końcu mógł dostać go w swoje ręce. O, jeszcze jedno! Wśród tych wszystkich dorosłych zawodników (i zawodniczki!), pojawił się też jeden młody chłopak, na oko pewnie 12 lat (jeśli to czytasz i dałem Ci mniej niż masz naprawdę – przepraszam!). Jestem naprawdę pełen podziwu do rodziców bądź starszego rodzeństwa, którzy potrafią w swoich dzieciach (bądź młodszych braciach/siostrach) zaszczepić zafascynowanie hobby tego rodzaju. Najmłodszy zawodnik, pomimo tego, że dzisiaj nie zwyciężył, walczył dzielnie i wyszedł z tego turnieju bogatszy nie tylko o kilkadziesiąt nowych kart, ale też o bezcenne doświadczenie.
Był to mój pierwszy turniej jako obserwator i zapewne też ostatni. Dlaczego? Ano dlatego, że następnym razem wkraczam do gry jako uczestnik. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony tym, jak to wszystko wyglądało, jak mili byli ludzie i jak profesjonalnie przebiegł turniej. Do następnego!
Na koniec BONUS - parę zdjęć z turnieju:
(https://i.imgur.com/WoSItkC.jpg)
(https://i.imgur.com/sqTrx83.jpg)
(https://i.imgur.com/kZOpOiX.jpg)
(https://i.imgur.com/d7sPwIY.jpg)