Odwiedzałem rodzinę, więc czemu by nie Yu-Gi-Oh! w Siedlcach? Przez dłuższą stagnację miałem świadomość, że nie wygram, aczkolwiek chęć do grania wraz z obietnicą "że przyjadę do was" była zobowiązująca. Przyszedłem Salamangreatem, którego podkręciłem na ostatni moment tak, jak potrafiłem.
R1 vs Kamiru (Baleron Zombie) 1:2
G1 nie ma co opisywać. Dobrałem wszystkie kontry. W G2 zdedziły mi ręce, a Zombie World trzymał mnie ładnie, a nawet po zejściu topdeck Reborna po Borreloada i podkradnięcie mojego zrobiło swoje. Przez cały ten czas dedziły mi Pankratopsy na ręku. W G3 popełniłem błąd odczepiając zły Xyz Material ze stresu przed terminacją, co kosztowało mnie grę. No cóż... xD
R2 vs LonelBanana (SekkBA's Light) 2:1
G1 - dobrałem to, co chciałem.
G2 - Wstawił mi Beatę i Trisbaenę, a ja miałem rękę tisów. Pomimo obrony nic nie zdziałałem. Po zobaczeniu, że się nie odbiję przeszedłem do G3.
G3 - Wstawił mi Vanity's Fienda i zostawił z 4600LP. Mając Stallio i Wilczka na polu summonowałem Debuggerkę po Spinny'ego. Podboostowałem Xyza i wcisnąłem 3600 DMG. Tyle wystarczyło, by terminacja zrobiła swoje.
R3 vs SandoRo (TrapTrickstar, czy jakoś tak. Antymeta!) 2:0
G1 - Dostałem Kosę na summon Debuggerki, wojna na zasoby wyszła na moje
G2 - Recyklowałem Ashkę Wilczkiem wraz z jednoczesnym Recyklingiem Trapów (bez użycia Fielda musiałem zużyć innego monstera, by Sunlight był zrobiony z Sunlighta). Tutaj Pankratops okazał się być przydatnym.
Cóż mogę powiedzieć : skończyłem 3ci, a sam pomimo mniejszego czasu na testy dostałem nauczkę. Dzień uważam za udany, zapewne niebawem wrócę do gry w lepszej formie, a bynajmniej mam taką nadzieję. Pozdrawiam!
Zapisane
"Just make sure your language, arguments and actions are enough to be called cultural. Otherwise, You are just drowning in the pool full of toxins" - Unknown Author