Jako, że w Katowicach padły dzisiaj aż dwie Super Buddy Force, popełnię post:
Primo - Wczoraj grałem deckiem "poważnym", więc dla odmiany dzisiaj przyniosłem deck spod znaku YOLO. No i efekt był typowy dla sytuacji, w których YOLO weszło za mocno.
Secondo - Pomimo tego, to nie wyniki meczy spowodowały, że po turnieju patrzyłem na wszystko z nienawiścią w oczach, tylko zasolenie spodowane własnymi dropami.
Tertio - Nigdy więcej boxów! Tylko single! Tylko od Niemca! Niech w sarmacie głodują!
Runda 1, vs. Arashel, vs. True Draco
Odgrażał się, że mam nie przychodzić z True Draco już na żaden turniej, a sam pożyczył od hidana.
W G1 wpuścił Ignisa, a ja odpaliłem
Lair of Darkness i poświęciłem jego potworka pod ritual summon Slayera, bo czemuż by nie. Oczywiście zaraz pozbył się fielda, ale popełnił strategiczny błąd, strzelając z innego efektu w mojego seta. Hello, Ultimate Falcon! :D W G2 użył Apocalypse, żeby zniszczyć mi Solitaire'a, przez co nie mogłem zrobić
Omegi Beelze'a, głupcze! Na szczęście wyprowadziłem
Revendread Executor i w ten sposób zabezpieczyłem sobie pole przed strzelającymi efektami jego spelli i trapów. Próbował go oczywiście zdjąć, ale Origin w GY mu nie pozwolił, a bez
Metaltron XII, the True Dracombatant nie miał odpowiednio dużego ataku, żeby go przejść. Potem wpuściłem jeszcze Diabolosa i biłem obydwoma, aż wygrałem. 2:0
Runda 2, vs. wsmbwsmb, Subterror
Z dwojga złego wolę grać na subterrory niż na ghostricki, bo jeżeli te pierwsze zdobędą przewagę, to szybko cię zabijają i możesz spróbować jeszcze raz w kolejnej grze, podczas gdy te drugie nawet z dużą przewagą pieprzą się w nieskończoność, zanim wygrają. W G1 dobrałem 3 Ogry i Solitaire'a. Wezwałem Uni-zombie, zrzuciłem Mezucza, a wtedy Mezucz dostał z
D.D. Crowa. No i playe się skończyły. XD Potem mieliśmy spięcie o Ahrimę, czyli ile czasu trzeba dać na reakcję na summon, ale w sumie i tak już byłem załatwiony. W G2 odpaliłem Fragrancję, a potem przez kolejne trzy tury dobierałem wyłącznie ritual spelle
0:2
Runda 3, vs. Zimon, Pendumag
Nie przyszło mi do głowy włożyć Electrumite'a do extra decku, i nie dobrałem żadnego handtrapa, więc w pierwszej turze wystawił swoje negacje i klops. Niby miałem omegę i slayera, ale
Odd-Eyes Vortex Dragon ma 3000 defa, więc trochę nieciekawie. Fajnie by było, gdybym mógł aktywować Lair, ale nie mogłem. :( W końcu udało mi się wezwać
Darkest Diabolos, Lord of the Lair z topdecku, ale nawstawiał jeszcze więcej robactwa i wygrał. W G2 szczęśliwie znów dobrałem Fragrancję, ale z braku trybutów musiałem wstawić slayera zamiast executora, więc Fragrancja była podatna na targetowanie i szybko zeszła po samobóju Purple Poisona. Zashkowałem Harmonizinga, ale wszedł
Mythical Beast Master Cerberus, który podbił sobie atak do 5200 przy banishu slayera, i mnie zabił. 0:2
Runda 4, vs. Banan, Blue-Eyes
Odpalił na mnie
Rivalry of Warlords XD Żeby pokazać, co o tym myślę, wstawiłem slayera i executora, trybutując przy okazji jego smoka i zabijając drugiego. Wstawiłem Beelze'a, ale ukradł go
Number 46: Dragluonem. Chciał zaatakować za 6000 dmg, ale nadział się na
Drowning Mirror Force (było dużo dino, więc mainowałem). Znowu poświęciłem jego potwory i dostawiłem więcej rituali, idąc po grę. W G2 zaczął upstartem i znowu postawił dużo smoków, które pozdejmowałem/poświęciłem z laira jeden po drugim. Znowu zrobiłem Beelze'a i znowu został ukradziony w ten sam sposób :< Tym razem poświęciłem go efektem Ahrimy, wezwałem Diabolosa, zrobiłem Executora i biłem. Banan odpowiedział zmasowanym ogniem smoków, ale wskrzesiłem Houndhordę zmontowałem z niej i Uniego
Vampire Sucker, wskrzesiłem jego BEWDa, dobrałem Revenantsy, summonowałem je, zrobiłem z nich slayera, zbanishowałem tego BEWDa i rąbnąłem łącznie wszystkim po grę. 2:0
A dzisiaj nagrałem meczyk pomiędzy Samantharem a hercu. Mirror True King Dino, nie karz mnie panie boże.
W ogóle to miałem grać Infernoid Lairem, ale mi brickował, więc stwierdziłem, że skoro i tak będzie brick, to przynajmniej wrzucę do tego zombie :P Trybutowanie potków przeciwnika pod moje ritual spelle jest mocno zabawne, ale na dłuższą metę mało skuteczne. Z nagród wydropiliśmy Wieczną Nietrwałość, która poszła do Bengera. Z braku Zolirexa nie będzie dzisiaj kącika "Z kamerą za Kubą".
To na razie tyle; nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądało moje notowanie na MPkach, ale spróbuję w miarę szczegółowy raport ogarnąć.