Festiwal deadów, zapraszam.
R1
vs sorry, nie znam nicku (Domain Monarch)Grę zaczęliśmy z 5 minutowym opóźnieniem, bo przeciwnik nie spisał decklisty i właśnie to robił. Minęło 5 minut rundy, ale co tam, jeszcze jedna zmiana w decku
W pierwszej grze przeciwnik zaczynał i od razu poszedł pełen zakres playów Domain Monarcha:
Pantheism of the Monarchs,
Return of the Monarchs,
Erebus the Underworld Monarch,
Ehther the Heavenly Monarch do ręki,
The Monarchs Stormforth. Popatrzyłem na mój opening draw i już wiedziałem, że trochę trzeba będzie pokombinować, żeby się przez to przebić. Ostatecznie jednak doszło do tego, że grę wygrałem
Number 61: Volcasaurus w
Ehther the Heavenly Monarch, czy tam innego Monarcha.
W drugiej grze miałem zaczynać, dobrałem 5 bezużytecznych spelli, oddałem turę. Dostałem Ehther + Ehther w twarz i Stormfortha w secie. Dobrałem szóstego bezużytecznego spella i scoop.
W trzeciej zaczynałem, jeśli dobrze pamiętam, to musiałem na starcie summonować Kuraza i skasować sobie jakieś dwa spelle, żeby trochę pchnąć tę grę do przodu, ale udało mi się dobrać chyba ze dwie Ehther, więc jedna w turze przeciwnika ze Stromforthem, druga w mojej i poszło OTK.
2:1R2
vs Niemiec (PK Fire)Z PK Fire zawsze wolę zaczynać, a tu nie dość, że grałem drugi, to jeszcze strasznie wolny start, zwłaszcza w porównaniu z tym, co ten Niemiec sobie na polu odwalił. Pierwsza gra była dość długa, ale ostatecznie udało mi się dojść do sytuacji, w której została mi po jego turze Ehther, a on miał potwora w secie i
Dark Rebellion Xyz Dragona na 3900. W jego EP Prime, potem w mojej turze drugi into Volcasaurus, efekt na Rebelliona, Niemcowi zostało w tej chwili jakieś 2100-2200 LP, dalej Ehther za Ehther, summonuję Erebusa into
Number 23: Lancelot, Dark Knight of the Underworld, potem miałem jeszcze iść w
Gaia Dragon, the Thunder Charger, ale nie zdążyłem, bo scoopnął.
W drugiej grze też grałem drugi. Niemiec zaczął z 2 setami na backrow i jednym zasetowanym potworem. Dociągam szóstą kartę, Niemiec flipuje
Anti-Spell Fragrance, do tego chain
Mask of Restrict. Byłoby strasznie smutno, gdybym nie dobrał na start
Twin Twisters, więc dobrałem. Niestety potem zaczęło mi iść strasznie wolno, Erebus wtasował co prawda potwora w secie, ale potem dostałem Raigeki i nie mogłem dobrać niczego sensownego, więc starałem się bronić jak najdłużej. Ostatecznie mieliśmy obaj chyba równo po pół życia (w każdym razie różnica mniejsza, niż 500), ja na polu tylko Domain, w grave'ie Prime'y i Erebus, w ręce Soul Drain. Niemiec miał na polu Rebelliona na 3900,
The Phantom Knights of Break Sword na 3000 i
Number F0: Utopic Future, jego ręka była pusta, w decku już prawie nic, ja zresztą też. Jesteśmy w przedostatniej turze terminacji, dobieram
Tenacity of the Monarchs. Od przeciwnika słyszę, że już nic nie jestem w stanie zrobić, więc i tak będzie remis, ale nie ze mną takie numery, jeszcze cała tura przed nami. Aktywuję Pantheism, przeglądam deck, pokazuję mu Stormfortha i 2 Tenacity, dostaję Stormfortha i właśnie uświadamiam sobie, że jestem o jeden dowolny spell (inny niż Tenacity) od zwycięstwa. Plan był taki, że Erebusa wyciągam z grave'a zrzucając Tenacity, potem Stormforthem i efektem Erebusa pozbywam się Rebelliona i F0, wjeżdżam w Break Sworda Erebusem podpakowanym Domainem, w defie summonuję Prime'a i setuję Soul Draina. Tak że smutek, to miał być win.
1-1R3
vs sorry, nie pamiętam nicku (Dracopals)Po 15 minutach czekania na deckcheck przeciwnik zaczyna od wywalenia pełnego boardu potworów i zasetowania 3 kart, z czego 2 to
Majespecter Tempest. Dobieram Twin Twisters, walę na ślepo w sety, bo mój opening pozwala mi na zrobienie 1 (słownie: jednego) zagrania - Domain,
Super Quantum Red Layer, Ehther, jeśli dobrze pamiętam, więc jak trafię w oba Tempesty, to może się uda. Inaczej po mnie. Nie trafiłem.
W drugiej grze zacząłem z Domainem,
Vanity's Fiend, chyba
Eidos the Underworld Squire,
Royal Decree i chyba Prime'em. Summonowałem Fienda, dostałem
Dark Hole, potem dobrałem bezużytecznego spella, potem nie żyłem.
0:2R5
vs sorry, nie znam nicku (Domain Monarch)Pierwszą grę słabo pamiętam, ale jak na starcie przeciwnik searchował Pantheismem Stormfortha, to się dowiedziałem, że rulesharkuję, bo nie pozwoliłem mu dodać go od razu do ręki, tylko kazałem pokazać 2 pozostałe Stormforthy
Anyway, dalej udało mi się przejąć kontrolę nad grą i wygrać, ale totalnie nie pamiętam, jak to wyglądało.
W drugiej grze zaczynałem, otworzyłem tak, jak się można było spodziewać - same spelle, ale był Pantheism i mogłem próbować kopać. Udało się, ale nadal leciałem tylko po Pantheismach i Kurazach, żadnych Monarchów. Potem jednak udało mi się dojść chyba do Ehther, dzięki której mogłem przejąć kontrolę nad grą. Na wszelki wypadek wrzuciłem sobie jeszcze w pole
Artifact Durendala, co okazało się słuszne, bo mogłem dochainować go później do jego Ehther i spod takiej przewagi nie był już w stanie wyjść.
2:0R5
vs Tomo (PK Fire)Pierwszą grę zaczynałem ja, dobrałem 2x
Return of the Monarchs,
The Monarchs Stormforth,
The Prime Monarch,
Maxx "C". Zanim zdążyłem powiedzieć, że kończę, Tomo jeszcze rzucił we mnie swoim Maxxem. Potem tura Tomo, summonuje
Tour Guide From the Underworld, rzucam w niego Maxxem, Tomo summonuje
Graff, Malebranche of the Burning Abyss, ja dobieram...
The Monarchs Stormforth (przypominam stan mojej ręki na tamtą chwilę; 2x Return, 2x Stormforth, 1x Prime). Tomo zaatakował dwoma potworami i skończył, żebym nie dobierał nic z Maxxa (i tak nic by to nie zmieniło). W następnej dobieram
Tenacity of the Monarchs (przypominam stan mojej ręki na tamtą chwilę; 2x Return, 2x Stormforth, 1x Prime, 1x Tenacity). W następnej turze Tomo zaczyna sypać XYZami i kończy pierwszy duel. Z ciekawości sprawdzam moje następne drawy: trzeci Stormforth, trzeci Return, drugi Tenacity, Domain, drugi Prime, szósta karta to Ehther.
W drugiej grze zaczynam. Opening na pierwszy rzut oka średni, ale już mam w głowie plan zabicia Tomo w następnej turze.
Aktywuję Domaina, efekt Domaina na Ehther, summonuję Red Layera, summonuję Ehther po kolejną, wyciągam z Pantheismu zrzuconego jej efektem Stormfortha, setuję Decree. No jak nie zginie w mojej następnej turze, to potem będę miał setup nie do przejścia... dostałem Ghost Ogre'em w Domaina na samym początku, potem Dark Hole na Red Layera, Tomo zaczął się kręcić, a ja w następnej turze dobrałem kolejnego Decree. To już nawet nie jest śmieszne.
0:2R6
vs Panda (Counter Fairy)Pierwszą grę zaczynał Panda, ale dobrał fatalnie i jedyne co mógł zrobić, to zasetować jednego potwora. Ja już byłem przygotowany na te 5 spelli, które dobiorę, ale okazało się, że jestem nawet w stanie summonować Erebusa, więc ta gra była już wygrana.
W drugiej grze Panda się nasetował, dostałem
Imperial Iron Wall i było nieśmiesznie, ale dobrałem Twin Twisters, który rzuciłem na 2 sety. Do tego w ręce miałem Edeę, Kuraza i Ehther, więc wiadomo, Edea, Ehther po Kuraza, Kuraz w Iron Walla i kręcę się dalej. Cały misterny plan trafił jednak szlag, bo cały czas przekładałem karty w ręce i zamiast zrzucić Kuraza, niechcący zrzuciłem Edeę
Brawo Michał, wróć, jak się nauczysz grać
Zorientowałem się co prawda po jakiejś sekundzie, a tę Edeę rzuciłem nawet nie na grave, a Twin Twistersa, ale już nie chciałem próbować cofnąć, no bo bądźmy poważni, to MP
na 50 osób. Na szczęście w trzeciej już było całkiem spoko, miałem w polu chyba Ehther i Domaina, na grave Eidosa i Edeę, Panda chyba
Bountiful Artemisa i
Solemn Strike w secie. W jego EP jeden Prime, w moim drugi, robię
Shark Fortress, Panda uznał, że jak mi to zostawi, to go zabiję - słusznie :P Flipnął więc Strike'a, ale nie miało to większego znaczenia, bo bez Sharka zabijałem go po prostu inaczej, więc w połowie mojego playa powiedział, że jak mu pokażę jakiegoś Monarcha, to się podda. Pokazałem mu chyba ze 3.
2:1Ogólnie wyjazd całkiem spoko, turnieju wolałbym jednak nie pamiętać, pomijając nawet ten cyrk przed rozpoczęciem. W zasadzie jedyna gra, w której mogłem normalnie pograć, to ten remis z Niemcem, bo generalnie w obu duelach obaj mogliśmy w miarę pomachać kartami i z obu stron trzeba było się wykazać jakimś skillem. W drugim meczu z PK Fire i w meczu z Dracopalsem nawet nie miałem okazji spróbować pograć, Panda grał helmetem, więc się nie liczy :D, a w meczach z Domain Monarchami przeciwnicy nie sprawiali wrażenia zbyt ogranych swoimi deckami i w sumie największym zagrożeniem były moje koszmarne drawy.