No to tak, bez zbędnego intro tym razem:
Na turnieju pojawiło się ostatecznie 14 osób. Spodziewałem się dużej ilości Monarchów, równie licznych Pendulum Magicianów, ze 2 Pepe i ew. jakichś rogue. Rzeczywistość jednak zweryfikowała te proporcje i ostatecznie było półtora Pepe, 1 Magician i 2 Monarchy. Reszta to rogue.
Ja zagrałem Zombie w mocno ztechowanej wersji (ale to nadal nie anty-meta, Flash!
).
Moje rundy wyglądały tak:
1) vs sekend (Infernoid) 2:0
Tutaj myślałem, że będzie ciężko, bo ten deck to naturalny wróg Zombie i innych podobnych opartych na grave decków. Na szczęście zarówno w pierwszej jak i w drugiej turze otworzyłem z Omegą, a sekend nie miał dosłownie niczego co mogło millować karty. Wprawdzie spowolnił mnie dosyć mocno za pomocą mainowanych Rivalry, ale bez surowców do summonu infernoidów raczej mi to nie przeszkadzało. W drugim w momencie kiedy już uradowany odpalił Reasoninga odpaliłem Warninga. Nie miał drugiej kopii więc znowu był bez surowców. Na domiar złego dostał jeszcze BLSa na twarz, co w połączeniu z Omegą, który "zamroził" sekendowi jego własnego Warninga oznaczało wyrok. ;p
2) vs Limak (Madolche) 2:1
Limak grał Madolkami z Clownami i Brilliant Fusion. W pierwszym duelu miał naprawdę dobrą rękę, ale dzięki użytej w odpowiednim momencie Omedze zdołałem się uratować przed (prawdopodobnie) OTK z jego strony. Potem powoli, powoli co turę dostawiałem kolejne synchro na stół aż w końcu scoopnął nie widząc skutecznego sposobu na rozbrojenie całego fielda.
W drugiej byłem smutny, bo jak nigdy otworzyłem z rewelacyjnym backrowem, za to bez potworów. No nic, myślę sobie - jakoś przeczekam aż dobiorę coś przydatnego. Takiego wała. Odpalił mi Royal Decree, na którego miałem MST... na co on odpalił drugiego Royal Decree, welp! Na pole wszedł jeszcze Naturia Beast i po 2 turach dobierania niczego - scoopnąłem.
W 3 obydwaj mieliśmy niezłe rozdanie, ale zdołałem rozbroić mu pole Black Rosem, wprowadzić Omegę i "zamrozić" Instant Fusion. Po tym już tylko przez kilka tur zbijałem lp aż do skutku. Trochę missów poleciało w tym meczu, ale czym byłoby ygo bez missów.
3) vs Fifi (Mermail) 0:2
Do d**y to za mało powiedziane. W obydwu duelach nie miałem żadnego play-startera na start, w przeciwieństwie do Fifiego. Obrona też jakoś skąpo dochodziła. W pierwszym jeden Fiendish, a w drugim duelu MST. Do tego jeszcze nie miałem Dwellera w extra, bo liczyłem na dużą liczebność Monarchów i Magików.
No, p********e z tym Wrocławiem!
4) vs Elbem (Raid Raptor) 2:0
Tak, Elbem tak bardzo nie mógł się doczekać premiery Wing Raiders, że aż zagrał niedokończonym Raptorem zamiast Magikiem.
W pierwszym obydwaj dobraliśmy średnio, z tym że to Elbem miał Armageddon Knighta na start ;o Na szczęście duża ilość backrowu oraz performages jakoś pozwoliły mi utrzymać się przy życiu ,a jemu to życie natomiast odebrać.
W drugim już miałem lepiej. Trapów wprawdzie mniej, za to więcej setupu - zdaje się, że synchro ( a przynajmniej Omega i Stardust) jak weszły w pole, tka już nie chciały go opuścić.
Ostatecznie zająłem 4/14 miejsce. Z nagród chłam. Najlepsze karty to Pendulum Wizard i 2 Twin Twistersy ;'0
Po turnieju ludzie udawali, że się świetnie bawią czyli grali side eventa na SD Monarchów
Ostatecznie wygrał Dunkoro (ale maty monarchowej nie było. Dostał w nagrodę matę z BOSHa. Blame ISA, I guess ;o). Z hitów turnieju na wzmiankę zasługuje perfrmance Izo który nie dośc, że najpierw ograł Korniego, to jeszcze potem zepsuł mu tiery przegrywając wszystkie następne rundy.
Potem zostałem jeszcze chwilę i pograliśmy trochę w papierową wersję "Cards Against Humanity". Zabawa była przednia. Nauczyłem się całej masy obraźliwych tekstów, także na propsie. Po wszystkim, poszedłem coś zjeść (oraz na małe zakupy
) i udałem się na side event na Żeromskiego. Razem z mundkiem, Izo, Andrzejem i (przez kilka godzin także) Rambo chlaliśmy, graliśmy, przeklinaliśmy i ogólnie "Lubię tak spędzać czas..."
To by było na tyle, do zobaczenia dzieciaczki ;p
P.S. Dla ciekawskich decklista: