Dziwny, bo zagraliśmy tak na dobrą sprawę dwa Adv - pierwszy na 9 osób, drugi na 5.
Dziwny, bo w pierwszym praktycznie nic się nie trafiło, a w drugim Arka Ulti.
Dziwny, bo od 3 do 8 miejsca w pierwszym wszyscy mieli staty 2:2.
Dziwny, bo Leo w pierwszym był w drugiej połowie stawki, a w drugim wygrał Arkę.
Dziwny, bo pierwszy zlamiłem, a drugi zagrałem jak nie ja.
Ale fajny. Fajnie się grało, ludzie spoko, miejsce ekstra tylko trochę za ciemne
Fajny, bo dużo się nauczyłem o moim nowym decku i o deckach przeciwko którym nigdy nim nie grałem. Fajny, bo od teraz jest plan topowania
Ot co!
No i fajny, bo zagrałem Rycerzami Zodiaku. Mega fajny deck i bardzo przyjemnie mi się nim gra, tak więc do raportu przystąp:
Pierwszy turniej:1. vs Leo (Agent) WINTo było bardzo przykre, bo Leo umie grać a ja w sumie średnio na jeża, a już nie mówiąc o tym jak karygodny zrobiłem błąd z Arką - użyta na Gachi w defie. Mimo to jednak wygrałem co bardzo poruszyło Leszka, a mi było głupio.
2. vs Blast (Wyciskacz Łez) LOSETo było bardzo przykre, bo tak. Próbowałem grać jak tylko dobrze umiałem, czyli średnio
Parę razy Blast zrobił "wow" na moje zagrania, ale najczęściej to ja robiłem "aua" na jego. Tutaj też Blast oblał mnie zimną wodą jak pokazałem mu co na niego side'owałem a co wyrzuciłem na poczet tego side'a. O zgrozo, Kamil, ogarnij się. Wtedy zamieniłem się w superbohatera i powiedziałem sobie, że dwa kolejne win.
3. vs Elbem (GK) LOSETo było bardzo przykre, bo mi nie wyszło. Tak bardzo zlekceważyć przeciwnika to chyba tylko ja mogę. Ten superbohater, którym się stałem, stał się zadufanym w sobie superbohaterem. Elbem zrobił mnie jak chciał zagraniem typowym dla Leo przeciwko mnie (odpowiednie chainowanie tisów tak, aby ściągnąć Omegę + Pleiadę/Omegę z pola) i tak przegrałem pierwszą grę. Ej, ale miałem prawo go zlekcewazyć, bo grał bez Rekruterów! No ale ok, koniec głupot. Zajebisty side i jedziemy. Wrzuciłem SIMy, Malevolenty i Full House'y. Wygrałem. Jeszcze tylko jeden. Przegrałem. Nic nie doszło z side'a. Nic.
4. vs Kamilol (Chain Burn) WINSam namówiłem go do gry, a Lampart dał mu dychę zniżki, żeby zagrał, bo żal grać w mało ludzi. No ale dobra, nie mam nic na Chain Burna w side, a co dopiero w mainie. NO ALE. Myszcz Speicher wykombinował tak o. Wrzuciłem DNA Surgery i Dollkę oraz Laggię no i Full House'y i zjadłem go ową Laggią z Przepełnionymi Domami.
Drugi turniej:Stwierdziłem, że wrócę do wcześniejszego buildu - wyrzuciłem Upstarty i Mirrory, a wróciłem z powrotem Trashera, Vanitysy i Safe Zone'y i...
1. vs Adam (GK) WINWcześniejszym buildem nie dawałem sobie z nim za bardzo rady podczas gier dzień wcześniej, a tym razem 2:1. Fajne, wyrównane gry, ale wygrałem 2:1. Ot radość.
2. vs Lampart (FF) WINKostka, dobry set-up i gra. Druga jego, trzecia bardzo wyrównana, ale w końcu moja. Safe Zone na Omegę wygrał gry z FFem, cześć.
3. vs Leo (Agent) LOSEFajne 1:1 i trzecia gra po wszystko. Ładnie gra szła, bez żadnych większych problemów - raz on górą, raz ja, aż wyrównałem nas obu do topa, bo tyle można było zrobić co najwyżej i liczyliśmy już tylko na farta. I...
to.
I wtedy nagle głos Lamparta "Arka w ulti". Myślałem, że mnie trafi. Taki niefart. No ale za to Leo wziął rewanż za pierwszy turniej.
Wnioski?- jeden wspólny: jak biłem się z Komórem o turnieje to było lepiej, bo nikt nie chciał stawać nam na drodze i przynajmniej turnieje były w normalnych terminach i bez nachodzenia na siebie, a co najważniejsze nie było ich z d**y za dużo, a teraz jest jedna wielka pożoga i chaos na polskiej scenie turniejowej (EDIT), albo niech naprawdę z ilością turniejów przybywa też graczy, bo póki co każdy organizator skupia się głównie tylko na swoich eventach i zamiast większej frekwencji, aby zwiększyć nagrody, mamy większe nagrody, aby zwiększyć frekwencję,
- to nie Safe Zone'y są słabe, to Hunt nie umie nimi grać
a Soul się nie zna ;x,
- nie zawsze większy event bardziej się opłaca
No i dla tych, którzy chcieli zobaczyć matę:
To wersja testowa, kolejne będą bardziej trwałe z tego co rozmawiałem z Divine Art.