W czerwcu chciałem kupić sobie kilka kart MtG, napisałem więc listę poszukiwanych kartonów na forum tejże karcianki. Zgłosił się do mnie koleś z propozycją sprzedaży, zgodziłem się. Dał numer konta, przelew w kwocie 29 złotych zrobiłem następnego dnia, w Czwartek bodajże. Teraz tylko czekać na karty.
Czekałem cały następny tydzień: karty nie przyszły. Wkurzyłem się, jako że w poniedziałek 30 czerwiec wyjeżdżałem na tydzień. Napisałem do kolesia. Okazuje się, że chore dziecko, nie mógł wyjść z domu, wyśle w następnym tygodniu. Ludzka sytuacja, zrozumiałem, ale poprosiłem o wysyłkę tydzień później, z racji mojego wyjazdu. Odpowiedział, że nie ma problemu: miał wysłać karty w poniedziałek 7 lipca. Wszystko umówione.
Czekałem do piątku, 11 lipca. Kart nie ma. Wkurzony piszę do kolesia. Dostałem odpowiedź, że karty wyśle w poniedziałek albo wtorek. Najwidoczniej zapomniał, mogłem przypomnieć mu w wiadomości. W mojej kolejenj wiadomości proszę o pewną wysyłkę, gdyż w Piątek będą mi potrzebne (planowałem FNMa, taki typowy turniej MtG w piątkowy wieczór). Już wtedy byłem lekko poirytowany prawie miesiąc oczekiwań. Ch, d, kamieni kupa. Kart w wyznaczonym terminie nie było.
Piszę wiadomość z pytaniem, czy nawaliła poczta, czy znów on: bo jeśli on, to będę prosił o zwrot pieniedzy. Odpowiedzi od niego nie było przez prawie tydzień. Kart też nie. Piszę więc drugą wiadomość. Podaję numer konta, na który powinny zostać zwrócone pieniądze. Odpowiedzi nie ma.
Po 3 dniach 3 próba dobicia się. Dostaję odpowiedź: wysłałem pieniądze 2 dni temu. Ok, więc pozostaje czekać, powinny wrócić.
Minął tydzień, pieniędzy ani śladu. Piszę wiadomość z prośbą o potwierdzenie przelewu na maila. Dostałem. Zrobił zwrotny. Mimo, że prosiłem i podawałem numer mojego konta. A jako, że musiałem zapłacić gotówką, pieniądze do niego wysyłałem z poczty. I tam właśnie trafił zwrotny: na rachunek poczty.
Wkurzony opisuję sprawę w wiadomości do niego. To była już końcówka lipca. Pan mówi mi, że pieniądze spróbuje odzyskać, ale teraz jedzie na wakacje z rodziną i nie ma drugich 30 złotych, żeby móc mi wysłać. Jak wróci, tj. koło 11 sierpnia zrobi drugi przelew. Ok, profesjonalne w miarę zachowanie. Już trudno, że tyle czasu. Może w końcu pieniądz wróci do mnie.
Minął wyznaczony termin, a parę dni później a pieniędzy wciąż nie ma. Piszę wiadomość. Dostaję odpowiedź "wysłałem pieniądze". Czekam, czekam... I nic. Pieniędzy nie ma, od dwóch tygodni.
Piszę do sprzedawcy. Ignoruje wiadomości ode mnie. Proszę o wysłanie potwierdzenia przelewu. Nie dostaję. Jestem w kropce: sprzedawca zaczął mieć na mnie po prostu wywalone.
Na Policję sprawy nie zgłoszę: będę musiał angażować rodziców, gdyż jestem niepełnoletni, do tego stracę sporo czasu, a i tak przy kwocie 30 złotych sprawa zostanie umorzona. Całe szczęście, że była to tak mała kwota. Czekam na rozwój wypadków, dziś napisałem bodajże 4. albo 5. wiadomość i liczę, że tym razem dostanę odpowiedź.
Co sądzicie i radzicie?