Witam. Temat założony czysto na próbę. Przechodząc do sedna sprawy : Dawno temu zajmowałem się twórczością amatorską (tematyka fantastyczna). Od niedawna postanowiłem kontynuować projekt i ukończyć swe "dzieło". Chciałbym zamieścić tutaj pierwszy rozdział pod waszą ocenę. Jeżeli będzie odpowiednie zainteresowanie to prześlę (via Email) kolejne, które ukończyłem. Tematyka non-yugiohowa. Zapraszam do przeczytania, oceny, krytyki.
Alternatywny kontakt do mnie :
[email protected]"Czas Ślepych Realistów"Rozdział I : ,,Upadły Obrońca’’Nowy York, godzina 5;00. Ludzie się budzą. Niedługo młyn życia znów zacznie się ruszać i pozostanie na nieustannej pracy, nauce i innych rzeczach, których do dziś nie rozumiem. Siedząc od dawna na dachu piętnasto-piętrowego budynku mieszkalnego, otworzyłem gazetę na pierwszej stronie. Znów rzekomo zgwałcono dziewczynę, posądzono polityka o korupcję. Podsumowując, nic nowego, złe wiadomości jak zawsze na wierzchu. Odrzuciłem gazetę na bok, po czym popatrzyłem na miasto. To samo, żebrak przy kościele próbuje uzbierać na chleb, gówniarze palący fajki za szkołą, korek samochodów próbujących dojechać każdy na swoje miejsce. Nie rozumiałem tego, stworzenia inteligentne, lecz okazują się głupie, gdy przyjrzysz się bliżej. Kłamstwo, pycha, chciwość, narastający głód potęgi i władzy... Te grzechy...Mam tego czasami dość... No cóż, w końcu nikt nie powiedział oficjalnie, że świat jest piękny. Oczywiście mam za nic zakochanych i innych z tej grupy, którzy twierdzą, że życie jest rajem. Ich rozczarowanie przyjdzie z czasem....
Postanowiłem pójść na spacer, w końcu od czasu do czasu trzeba oderwać się od rzeczywistości. Narzuciłem na siebie swój czarny płaszcz i udałem się w trasę. Podczas mojej przechadzki stało się coś dziwnego... odpłynąłem w otchłań marzeń... Usłyszałem głos wołający : ,,Powiedz swe życzenie... Niech prawdziwe będzie twe pragnienie’’. Nie myśląc dłużej pomyślałem o tym, czego tak chciałbym. Nie wiedziałem, że prędzej czy później moje życie odmieni się, a jednak było to tylko raptem jedno marzenie...
Czego może chcieć taka osoba jak ja? Niektórzy powiedzieliby, że zemsty, rozlewu krwi bądź innej brutalnej rzeczy, która mogłaby zaspokoić moją żądzę. Rozczarowałbym wszystkich, gdybym wyznał prawdę, a ja nie należę do osób mówiących wszystko o sobie i co kłębi się w moim umyśle. Było już późno, swe kroki skierowałem ku ,,Spelunie w dzikim zaułku’’. Sama nazwa podkreślała to miejsce świetnie, drewniana szopa z oknami zabitymi deskami wyrwanymi z podłogi lokalu. Dziwne... Wewnątrz jak i z zewnątrz nie budziła podziwu. Wszystko wyglądało rodem bar na dzikim zachodzie. Stoliki i krzesła ustawione w całym lokalu, a na nich pijacka hołota wznosiła kolejny toast, pianista grał na pianinie w rogu popijając rum, zaś w centrum barman przy barze rozlewał kolejne kufle piwa. Wszystkiemu temu towarzyszyły zapach alkoholu, instrument przygrywający pijacką melodię, dźwięk tłuczonych przedmiotów awantury wszczynane przez stałych bywalców, wrzaski i krzyki. Gdybym miał to podkreślić jednym słowem to ,,burdel’’ byłby odpowiednim. Zasiadłem na krześle przy barze.
-Czysta whisky – odrzekłem.
-Już podaję – odpowiedział barman z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
Miałem ochotę choć na chwilę zapomnieć o wszystkim złym, zatrzymać się w środku tego całego zgiełku jakim jest świat i pomyśleć. Nie, nie należę do tych osób, co topią smutki w alkoholu litrami. Nie pomaga to w rozwiązaniu problemów, tylko jeszcze bardziej ich pogrąża, zatapia w bagnie i wchłania. Zostają wtedy powłokami ludzi, którymi byli za poprzedniego życia. Barman podając mi kieliszek z alkoholem mrugnął okiem w moją stronę i wrócił do pracy. Spojrzałem na naczynie z trunkiem. Sięgnąłem po nie, aby wypić jego zawartość. W tym momencie stało się coś nieoczekiwanego. Oto mroczna postać w podartej szacie ciemnej niczym noc, w której ukrył swe oblicze, oczami krwisto-czerwonymi, skórą szarą i zimną niczym najsroższa zima, a nawet gorzej weszła do speluny. Atmosfera zmieniła się w mroczną i zimną. Nastało grobowe milczenie, a postać usiadła blisko mnie.
- Umęczona dusza raz – odpowiedziała istota, a jej głos pełny nienawiści i gniewu wprawił w grozę wszystkich obecnych w lokalu.
Barman nerwowo zaczął przyrządzać drinka, a w jego oczach pojawił się wielki strach. Mroczny spojrzał na mnie po czym uśmiechnął się szyderczo. Ujrzałem jego obliczę.... W tym czasie zrozumiałem...ujrzałem obrazy będące faktami : ....narodziny młodego anioła...wyśmianie dziecka o dobrym sercu.....wielka moc... fałszywe oskarżenie....piekło....ziemia....Wszystko zaczęło przyspieszać, a ja nie mogłem tego powstrzymać.....
-DOŚĆ! – wykrzyknąłem
Moje myśli wróciły do poprzedniego stanu, a ja byłem uwolniony od tego koszmaru. Obrazy z życia znikły, znalazłem się znów w barze. Udało mi się z tego wyrwać. Niestety, inni znajdujący się w barze nie mieli takiego szczęścia. Ciała nabite na lodowe stalagmity, krew porozbryzgiwana po całym pomieszczeniu i rozszarpane zwłoki...nikt z nich nie przeżył, a ja sam znajdowałem się pośrodku tej masakry. Odczułem porażkę i złość, gdyż nic nie mogłem zrobić po tym, jak Mroczny wprowadził mnie w trans. Wiedziałem, że to jego sprawka... Sam on uciekł i zostawił mnie żywego wciąż z kieliszkiem z whisky. Nie mogłem mu tego darować... Zmiażdżyłem szklankę , westchnąłem i ruszyłem w pościg za osobnikiem....
Nie byłem pewny czemu to robię. Gniew i poczucie winy zmusiło mnie do tego czy może uczynienie czynu godnego bohaterstwa i chwały? Nie miałem czasu, aby się nad tym teraz zastanawiać Jedyne czego tak chciałem to zatrzymać osobę odpowiedzialną za ten masowy mord, dowiedzieć się dlaczego to uczyniła, a także sprawić, by pożałowała swego czynu. Wiedziałem ,że jej zamiarem nie było zabicie mnie, ale zostawienie piętna na mojej duszy tak, aby zadawało ono jak największy ból psychiczny będącym nieuleczalnym do końca życia...
W końcu ją ujrzałem, stała pośrodku parku. Spokojna do tej pory okolica zmieniła się nie do poznania. Wokół niej zebrały się kruki i inne czarne ptactwo, chmury zasłoniły księżyc, a z nieba zaczął padać deszcz. Ruszyłem na cienistą postać w celu zadania ciosu, lecz ona uśmiechnęła się szyderczo i unieruchomiła mnie używając na mym przemoczonym ciele mocy mrozu, tą samą, którą wykorzystał do zbrodni. Nie byłem w stanie nic zrobić ,a mroczny zbliżał się do mnie trzymając w ręku lodowy sztylet. Przez mą głowę przebiegła myśl, że w końcu nadchodzi mój czas. Ból był przejściem, przez który miałem przejść, aby być wolnym. Byłem gotów na to, lecz nie mogłem w pełni zaakceptować tej decyzji, gdyż w głowie mej ukazała się druga myśl będąca mym ratunkiem. Przypomniałem sobie czemu ruszyłem w pościg, o co walczę ,czemu tutaj jestem, moją obietnicę....Te zadawane pytania wewnątrz mnie dały mi w końcu do zrozumienia coś ważnego. To jest właśnie walka w słusznej sprawie. Dało mi to siłę, która pozwoliła mi ją podjąć. Morderca zauważył zmianę w mej psychice, chciał skończyć ze wszystkim szybko. Uniósł on swą broń i wymierzył w mój tors. Zareagowałem natychmiastowo, chwyciłem za sztylet, który stopił się w mych dłoniach pod wpływem ognia pochodzącego z mego wnętrza. Teraz ja widziałem strach i nienawiść w oczach mego niedoszłego zabójcy, role się odwróciły. Skoncentrowałem swój umysł, a płomienie utworzyły ostrze, które przeszyło prawe ramię mrocznego. Rozniósł się przeraźliwy krzyk będący wynikiem wielkiego bólu. Postać rozpłynęła się w ciemności wiedząc, że nie ma ze mną szans, a ja upadłem na ziemię nie mając siły, aby się utrzymać na nogach. Byłem wycieńczony, oczy odmówiły mi posłuszeństwa. Zacząłem dostrzegać dziewczynę jaśniejącą jak słońce. Wraz z tym jak me powieki zamykały się powoli uświadamiając mnie, że zatapiam się w bezdenną ciemność, z której prawdopodobnie nie wyjdę lśniąca postać zaczęła znikać zostawiając mnie tutaj.....