Opadł już poempekowy kurz, toteż zdecydowałem się skrobnąć raport. Od stycznia zupełnie wycofałem się z gry i community, ponieważ posypało mi się życie, jednak pozbierałem się do kupy i podjąłem decyzję, że najważniejszej imprezy naszej karcianki w ciągu roku nie odpuszczę, tym bardziej, że dawno nie widziałem się z całą naszą ekipą, a szczerze za nią przepadam. Nie miałem czasu zbyt wiele ćwiczyć, udało mi się wpaść na turniej do Katowic tydzień przed MP, gdzie przetestowałem mój ulubiony deck - Dino, przy okazji korzystając z dobrodziejstwa powrotu Miscellaneousaurus do 3. Poza turniejem pograłem jeszcze nieco w tygodniu z Anoteussem i Roogy'ą, żeby przypomnieć sobie to i owo, a także poznać metę.
Z racji tego, że testy wyszły obiecująco, zdecydowałem się na wariant 'Go second Dino', który w mojej ocenie dobrze radzi sobie w obecnym meta game i był w stanie godnie powalczyć. Skopiowałem listę winnera regionalsów Kissimmee (191 osób), zmieniłem 1 Kaiju na Gameciela (więcej nie-dino targetów pod Pilla), dodałem od siebie 2 Super Poly (na Salamany, Orcusty, Pendulumy i ThD) i 1 Infinty Impermanence (czwarty Veiler) - łącznie 44 karty. Dla chętnych mogę później wstawić decklistę z side i extra deckiem (Marek nagrywał deckprofile, ale dłużył się, więc pewnie byście posnęli ;p).
Moim celem było dostanie się do top32.
Przejdźmy do pojedynków!
R1: vs Skisły (Salamangreat), kostka przegrana
Skisłego miałem okazję poznać na piątkowym turnieju we Wrocławiu, na którym pojawiłem się w roli widza. Przyuważyłem, że gra Danger! Orcustem i przypuszczałem, że właśnie tą talią zagra. Okazało się jednak inaczej.
G1: Opp zaczął i odpalił na start Salamangreat Circle, pokręcił się i wstawił pole bodajże w postaci Miragestallio, Wolfa i Balelynx , na cmentarzu Balelynx, w setach Roar. Wybaitowałem Roara, wstawiłem UCT podpartego bodajże Dollką i Pankratopsem, OTK.
G2: Trwała długo, wymienialiśmy się negacjami, ale po LP widzę, że to Skisły był cały czas górą. Jak już obszedłem Dwellera, to było za późno, żeby się uratować.
G3: Szybki side i zacząłem celem zrobienia Cowboya po grę, bo terminacja była tuż tuż, ale nie dobrałem optymalnie i zakończyliśmy remisem.
W/D/L 0-1-0
W międzyczasie dowiedziałem się, że Skisły dużo grał przedtem w MTG, w Yuga dopiero zaczął grać, niemniej mogłem po tym jednym meczu zauważyć u niego metodyczność, rozumienie mechaniki i kulturę gry - jestem przekonany, że ma szansę zostać jednym z topowych graczy na naszej scenie.
W R2 miałem zmierzyć się z Shiroo, ale coś się poknociło z wynikami i rozlosowane zostały nowe paringi, trafiłem koniec końców na znaną mi twarz Messerschmitta.
R2: vs Messerschmitt (Salamany), kostka przegrana
W R1 grał obok mnie, wiedziałem zatem, że gram na kolejne Salamany, z dużą dawką optymizmu zasiadłem do stołu.
G1: Jeśli się nie mylę, to dostał na Miragestallio Ashkę. W swojej turze wstawiłem UCT i Dwellera, porozbijałem pole, a w turze Oppa odpaliłem Dwellera, wystarczyło.
G2: Nie pamiętam przebiegu, ale po LP-kach widzę, że wymienialiśmy się ciosami, zostawiłem Oppa na 1600 HP, ale podniósł się z tego i rozmontował mi pole - było już późno, więc nie widząc szansy na wygraną scoopnąłem, szybki side na pójście pierwszym i stawiam na Cowboy play'a.
G3: Wpuściłem dwie 4, Cowboy play się udał. Pure skill, gg Konami.
To nic przyjemnego przegrać w taki sposób, niemniej wyszedłem z założenia, że muszę skorzystać z każdego sensownego zasobu, który może zapewnić mi wygraną, dlatego też Cowboy znalazł się w Extra Decku.
W/D/L 1-1-0
R3: vs AzaTHOT (Danger! Orcust), kostka wygrana (jedyna tego dnia)
G1: Jakież zdziwienie ogarnęło Oppa, kiedy pozwoliłem mu pójść pierwszemu. Do czasu użycia Fossil Dig w mojej turze nie miał pojęcia czym gram. Niestety nie dobrałem na start żadnego HT, więc wykręcił pełne combo, a w mojej turze skutecznie zatrzymał moje play'e.
G2: Po stosownym side puściem Oppa pierwszego, na ręce startowej Ash i Lancea, pomyślałem sobie: "hehe, no to jestem w domu". Problem polegał na tym, że mimo całkowitego zastopowania AzaTHOTa sam nie miałem sensownego startera, więc z tego miejsca zaczęła się moja powolna agonia. Gdzieś tam po drodze weszła chyba Super Polymeryzation po Starving Venoma, ale to nie wystarczyło. Bywa i tak.
W/D/L 1-1-1
R4: Razmus (Pendulum Magician), kostka przegrana
Razmus bardzo dobrze opisał nasz pojedynek, pokrótce tylko dodam, że faktycznie dobrałem boską rękę nawet jak na standardy 'go second' (2x Miska, Ovi, Kaiju i jeszcze jakieś dwie soczyste karty) i nie miałem problemu z obejściem 4 negacji i wstawieniem OTK. UCT to apex predator, cóż mogę dodać. W g2 Razmus wstawił bodajże 3 przerwania w pole, Savage'a, Jackala i Guardragonowe kulki chyba. Coś pobaitowałem, ale ostatecznie dostałem na Double Evolution Pill Ashkę i scoopnąłem. W g3 Electrumite oberwał Veilerem i tym razem Razmus wstawił już chyba tylko Jackala, u mnie Dollka i Pankratops bodajże, wystarczyło do zwycięstwa.
W/D/L 2-1-1
R5: vs Metur (Pendulum Endymion), kostka przegrana
Kolega z teamu, więc wiedziałem, że będzie się bardzo przyjemnie grało i tak też było.
G1: Rzuciłem na coś Ashkę - chyba na spell dodający Endymion kartę. Metur skończył z Electrumem, Jackalem i Amorphage Goliathem. Goliath sam z siebie mi niestraszny, ale prewencyjnie dostał Kaiju, Jackala czymś wybaitowałem i poszedłem po klasyczne OTK z UCT w roli głównej, przy akompaniamencie Underclock Talkera i Dinowrestlerów summonowanych ze spicy techu, jakim był Foolish Burial Goods po World Dino Wrestling.
G2: Gra trwała dość długo, typowa bitwa na wyniszczenie, jakiś Veiler na Electrumite'a, jakaś Ashka na eff Miscellanousaurusa po dino w pole, gdzie czekał już Lost World, potem Dark Hole na linkową Zefrę, żeby się utrzymać przy życiu, trochę tego było. Ogólnie z braku laku scoopnąłem, side na pójście pierwszym i celowanie w Cowboy play'a.
G3: Cowboy play nie wyszedł, remisik.
W/D/L 2-2-1
R6: vs Shiroo (Danger! Orcust), kostka przegrana
Przeznaczenie jednak chciało, żebyśmy zagrali, więc po wymianie śmieszków zaczęliśmy.
g1: Opp summonował Delfina, wiedziałem już, że gram na Orcusta. Odpalił efekt i w tym momencie wydarzyła się najbardziej kuriozalna sytuacja na tych MP-kach. W ręku nie miałem żadnego HT, a najmniejszym monsterem, którego miałem w ręku, był... Babycerasaurus. Tak, ma 500 ATK. Tak, special summonuje dino z decku po zniszczeniu go efektem. Tak, był to Oviraptor. Narobiłem plusów, tym bardziej, że miałem jeszcze Maciejosaurusa na ręku, którym ochroniłem Ovi przed Bardichem. Dodatkowo w mojej turze Shiroo dostał Super Polymerization na Reduera i Bardicha, niemniej powstrzymywał moją ekspansję na polu zasetowanymi mieczykami i Crescendo. Gdzieś po drodze musiał się zamotać po tej niecodziennej sytuacji, bo nie odpalił w swojej następnej turze świeżo zasetowanego Babela, więc bez quick effecktów Orcustów mogłem już w pełni kontrolować grę po pozbyciu się problematycznych trapów.
g2: Shiroo zaczął rzecz jasna pierwszy, licząc na Delfin play'a, który wszedł - jednak na mojej ręce najmniejszy ATK miała dobrana po side Lancea. Zostało bodaj niespełna 5 minut do końca, więc z braku opcji, mając na starcie -500 HP i wizję zrzuconej Lancy, scoopnął.
W/D/L 3/2/1
Wizja top32 była tuż tuż, więc z determinacją przystąpiłem do r7.
R7: vs Benger (Zefra Endymion), kostka przegrana
Ponownie przyszło mi stanąć do bratobójczej walki. Wyszliśmy z założenia, że prawdopodobnie tylko jeden z nas będzie mógł wejść do topów. Presja była tym większa, że w całej mojej karierze Bengera nie udało mi się jeszcze turniejowo pokonać - zawsze obrywałem 1:2.
g1: Nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że Electrumite oberwał Veilerem albo Impermanencem. W każdym razie miałem do obejścia bodajże 2 negacje - Zefrowy Counter Trap (poszedł na jakiegoś spella, chyba aktywację Lost Worlda) i Jackala, który oberwał Gamecielem. Wstawiłem OTK w postaci UCT i spółki Dinowrestlerów. Endorfiny podskoczyły!
g2: Rzuciłem Ashkę na spell dodający Endymiona, ale Benger miał Darkwurma i parę innych smacznych kart (jakiś Destrudo poszedł też z ręki), więc ustawił pole z 2-3 negacjami bodajże i bounce'ującymi kulkami. Negacje wybaitowałem, ale zabrakło mi play'a na pozbycie się kulek. Ostatecznie UCT wrócił na rękę, Benger wcisnął spory dmg, w swojej następnej turze nie dobrałem niczego konkretnego, więc scoop i szybki side na g3.
g3: ciekawa sprawa - w ostatniej chwili zdecydowałem, żeby jednak pójść pierwszemu, mimo, że miałem w planach oddać pierwszeństwo Bengerowi. Okazało się to dobrym pomysłem, bo rękę miałem pełną opcji, a Benger nie dobrał HT. Wstawiłem Cowboya, spaliłem Bengera za 800, potem się jeszcze pokręciłem i ustawiłem ostatecznie pole w postaci UCT i Trisbaeni. Czas dobiegał już końca, więc wystarczyło to do wygranej.
W/D/L 4/2/1
Nie ukrywam, że byłem po tym zwycięstwie szczęśliwy! Po ogłoszeniu wyników okazało się, że z 14 punktami uplasowałem się na 21 miejscu. To najlepszy wynik, jaki dotychczas osiągnąłem na MP. Największą jednak wygraną była możliwość skandowania podczas topów nicków druhów z naszej ekipy, a także samemu otrzymanie aplauzu od teamu, co było bardzo miłe i ukoronowało dla mnie tę imprezę.
Na koniec podziękowania:
Dla Markbassa - za godne prowadzenie teamu i dbanie o rozwój Śląskiej sceny kiedy mnie zabrakło, a także za logistyczne przygotowanie całego wyjazdu. Chapeau Bas dla Ciebie, Marku!
Dla Ano i Roogy'i - dzięki za wspólne przygotowania!
Dla Krycholosa za Starvinga.
Dla Zoliego za długie rozmowy o życiu.
Dla całej śląsko-pomorzańskej ekipy - z Wami choćby i na kraniec świata!
Dla Organizatorów i Sędziów - kawał dobrej roboty, impreza udała się naprawdę dobrze!
Dla wszystkich Graczy, z którymi mogłem odbyć pojedynki.
Do następnego!
Cel osiągnięty!
Część Brick Squadu & Over Control
EDIT: jest i nagranie dp dla zainteresowanych: