Jako, że mata wpadła, popełnię post:
Primo - w szczytowym momencie zapisanych było 16 osób, potem spadło do 13, a przyszło tylko 11, więc jakby jeszcze trzech chłopa nie zagrało, to moglibyśmy wziąć po macie, wrócić do domów i napisać, że turniej odbył się wczoraj.
Secundo - Benger gra 45 kart w decku. Benger gra jedną Ashkę w decku. Pomimo tego, dwa razy zaczynał z nią na ręce w meczu ze mną. T.T
Tertio - Jeszcze raz dzięki dla Okazakiego, który na 20 sekund przed początkiem turnieju pożyczył mi Cyclone'a.
Runda 1, vs. Quentim, Infernoid
Próbuję pokonać Quentima - podejście trzecie. W G1 przeciwnik solidnie zbrickował - zrobiłem Omegę, skoczyłem Omegą, zrobiłem Beelze'a i graj, na co on zdołał tylko wstawić
Infernoid Attondel, więc w swojej turze wróciłem Omegę, dołożyłem jeszcze coś i pojechałem po LP, aż nic nie zostało. W G2 pozwolił mi zacząć, więc wykręciłem Omegę i Slayera, wyrzucając mu z ręki Pot of Desires. Quentim wezwał
Infernoid Decatrona, podbił mu level o 3, wezwał jeszcze jakąś czwórkę (w tym momencie rzuciłem maxxa), złożył
Number S39: Utopia the Lightning i potyrał za 2600 po slayerze. W mojej turze zmissował, bo odpalił
Shadow-Imprisoning Mirror w chainie do efektu Mezukiego, który jest Earthem. Dostawiłem drugiego Omegę i drugiego Slayera, pozbyłem się Utopii, a potem zbanishowałem mu pozostałe dwie karty z ręki, więc po dobraniu w swojej turze Pirmaisa nie mógł nic zrobić. 2:0
Runda 2, vs. Benger, Magical Musketeers
Zaczął od
Ties of the Brethren, bo jakże by inaczej. Na szczęście tym razem nie miałem Cobry na ręce startowej. Zrobił straszne pole; chociaż miałem Evenly Matched, to obawiałem się
Magical Musket - Last Stand (słusznie), więc najpierw wybaitowałem negację preprepką, a dopiero potem zbanishowałem wszystko poza Casparem. Niestety, Ophrys Scorpio oberwał z Ashki (to ja powinienem był zaczynać z tą kartą
), więc bez wspomnianej preprepki nie zdołałem nic rozkręcić. Zdjąłem jeszcze
Magical Musketeer Doc moim Strikiem, ale Benger zaraz znowu się wysypał i podbił Casparowi atak, co pozwoliło mu ominąć moją ostatnią obronę z Houndhordy i wygrać. W G2 dostałem kolejną Ashkę na Scorpio. Zasetowałem dwa
Light-Imprisoning Mirror i oddałem turę. Negacje efektów potworów nie przeszkodziła Bengerowi w odpaleniu kolejnych Tiesów (Fffffuuuuuuu~!). Zmontowałem Dantego, pomillowałem i zdjąłem jakieś magibulleta. Benger zrobił
Super Quantal Mech Beast Grampulse'a i zabił Dantego
Magical Musket - Desperado*, co zostawiło mnie bez kart w polu, więc od niechcenia rzuciłem Evenly Matched. Dzięki
Gozukiemu mogłem wezwać slayera i poatakować. Co prawda rytuał trafił pod Gameciela, ale po krótkiej wymianie ciosów Benger scoopnął. G3 zaczęliśmy w terminacji. Pierwsze poszło Pot of Desires mojego przeciwnika. Jako, że miałem handtrapów moc, sprzątnąłem
Magical Musketeer Starfire ogrem i rzuciłem Ashkę na Caspara, wychodząc z założenia, że gdyby miał Tiesy, to już by je odpalił. Lustra znowu przyblokowały przeciwnika, a ja biłem slayerem, który jednak w pojedynkę nie mógł zadać żadnych obrażeń. Wreszcie Benger zmontował
Number 47: Nightmare Shark, zmuszając mnie do zdjęcia go Strikiem, i tej różnicy nie udało mi się już odrobić do końca mojej następnej tury. 1:2
*karta nazywana powszechnie
"Magibullet Despacito"Runda 3, vs. Zolirex, SPYRAL
W pierwszej rundzie zrobiłem Omegę (wywaliła super agenta) i Slayera. W odpowiedzi Zolirex zrobił pełne combo, kończąc z Ib, Trigate'em, Firewallem i Sleeperem, więc scoopnąłem. W G2 dobrałem drolla, ashkę i scapegoata; KAUZ UND SCHLOSSVOGEL zastopował plany przeciwnika, przez co skończył z
Sylvan Princessprite i gołym polem. Z tokenów zmontowałem Borreloada i już się cieszyłem... kiedy mój link oberwał z ogra przy próbie wykradzenia princesski. Żeby było jeszcze zabawniej, postanowiłem użyć jej efektu i zmillowałem sobie kolejną kartę z mojego side'a, czy Sphere Mode'a. W turze przeciwnika rzuciłem Ashkę na efekt quik-fixa, ale i tak zdołał wykręcić OTK. 0:2
Runda 4, vs. KtoPyta, Dark Magician
Niepocieszony po poprzednich dwóch rundach przyszedłem na luźniejszą gierkę do organizatora - zamiast tego, dostałem nerwową walkę o przetrwanie. W pierwszej grze wstawił
Dark Magician the Dragon Knight i podparł go
Eternal Soulem, przez co obydwie karty wzajemnie się chroniły; moją jedyną szansą (poza evenly) było pokonanie fuzji w walce, toteż zabrałem się za montowanie Beelze'a. Mój wspaniały potwór został zdmuchnięty przez
Storming Mirror Force i chociaż kombinowałem, jak mogłem, to już innego outa nie dobrałem. W G2 wyrzuciłem mu coś omegą, zostawiając sobie jednego predaplanta w defie. Zaczął montować
Amulet Dragona przy użyciu Allurki i
Dark Magic Veila, ale to był wciąż początkowy etap gry i podbił mu w ten sposób atak tylko do 3300. W swojej turze summonowałem borreloada i ukradłem mu smoka. Próbował odwrócić sytuację, ale kiedy w jednej turze wstawiłem dwa slayery, każdy ze efektem banishującym potwory, to już nie miał szans na zwycięstwo. W G3 zrobił z kolei
Dark Paladina i podparł go
Secret Village of the Spellcasters. Po kilku turach rozpaczliwej obrony miałem 4 zasetowane spelle, dwa kolejne w ręce i zero planu, jak z tego wyjść. Kiedy dobrałem Ophrys Scorpio, pomyślałem sobie "chwila, przecież Village musi mieć jakieś ograniczenia, bo to by była za silna karta, gdyby tak po prostu ją sobie rzucał i negował mi wszystkie spelle". Sprawdziłem i okazało się, że rzeczywiście, village wymaga spellcastera w polu. Nieco zawstydzony moim nieogarem rzuciłem na Paladyna tego Gameciela, którego kisiłem na ręce od dwóch tur. XD Miałem wtedy taką ilość spelli, że wykręcenie świetnego pola nie stanowiło problemu. KtoPyta z kolei bricknął, bo w swojej turze nie dobrał żadnego spellcastera, co z kolei przyblokowało spelle jemu samemu i nie miał jak się bronić. 2:1
Wystarczyło nie być na 3 ostatnich miejscach, żeby dostać matę, który to plan szczęśliwie udało mi się wypełnić. Quentim wydropił Borreloada, a Sachi Decode Talkera w ulti, poza tym były trzy bagooski, na które znowu się nie załapałem :P
Kiedy grałem z Zolirexem, efektem Double Helixa zgadł, że mam na topdecku spella - preprepkę. Szybko dosummonował Drone'a ze stwierdzeniem "na pewno ci tej tej preprepki na wierzchu nie zostawię". Wziął trzy karty, spojrzał i zamarł, zaś Sachi, który zerkał mu przez ramię. powiedział "Moja porada jest taka: zabij się. Tak będzie prościej." Jak się okazało, pierwsze trzy karty z wierzchu to były dwie preprepki i ritual spell :D
Rozpoczynając grę z Quentimem powiedziałem cos w stylu "może wreszcie uda mi się pokonać Infernoidy".
- A skąd wiesz, że gram z Infernoidami? - zapytał tajemniczo.
Na co ktoś zza mnie odparł:
- Bo to jedyna talia, jaką masz.
A Quentim, unosząc się godnością (choć już znacznie ciszej):
- Nieprawda. Mam jeszcze... Evilswarmy.