Pre-Event :
Weekend zapowiadał się szampańsko, dojechałem na 22:30 do Wro, bo połączenia z pewnego miasta potrafią być słabe. Wraz z Lincolnem zadokowaliśmy się u Razmusa (dziękuję za nocleg ), z którym to balowaliśmy przed turniejem. Otworzone 5 boxów nie dało mi wszystkich kart (Zero Barrage =='), przez co moja 9-miesięczna przerwa mogła się przedłużyć.
Zdecydowałem grać mimo tego braku, już zacząłem kalkulować zmiany w buildzie. Ostatecznie nie było to konieczne, gdyż dokładnie przed samym eventem :
*Cloud trafił jednego Barrage'a, którego zakupiłem
*Ja trafiłem drugiego Barrage'a w boosterkach za wpisowe
*Elbem trafił Broadbulla, który dokończył testowany build
Takim sposobem grałem deckiem bez jakichkolwiek przeróbek. Tutaj poślę podziękowania dla Elefesela, Blacksa, Yano oraz Sandoro za pożyczone karty. Gdyby o kimś zapomniał to przepraszam, dopiszę ^^'R1 vs BYE 2:0
Słaby sposób na rozpoczęcie gry po takiej przerwie ^^'
R2 vs Panda (Paleozoic) 2:0
G1 Dostałem elementy combo, miałem stracha przed trapami. Odpalił
Card of Demise i przygotował się. Koniec końców przytrzymywałem go Hand Trapami i dobrze zagranym Dridentem, który wbił się w chain do trapów. Ostatecznie dobiłem
Zoodiac Boarbowem.
G2
Barrier Statue of the Torrent na start i graj. Dobrałem
Gameciel, the Sea Turtle Kaiju... Złapała nas terminacja, w której to odpalenie Strike'a bądź Instanta było ryzykowne, niekiedy konieczne. Ostatecznie pozbawiłem go Engine'u żabkowego i dobiłem.
R3 vs ak1r4 (Zoodiac Kaiju) 1:2
G1 Wygrałem kostkę, combo zakończone Strikiem, Totem Birdem, Dridentem i Emeralem. Kaiju na Rank 3, Slumber na pole i OTK oppa.
G2 Obsetowałem się i nie pozwoliłem na combo.
G3 Ciekawy przypadek o nazwie "Zrobiłem combo, aktywowałem barierę". Mimo to trybutowałem Dridenta oppa i dostawiłem swego Jizukiru. Koniec końców moje surki się skończyły, zaś opp kręcił jak szalony. Mimo tego spodobał mi się mirror, ku mojemu zaskoczeniu ^^'
R4 vs Hunt (HERO z żabą) 2:0
G1 Przegrałem kostkę, wstawił mi
Toadally Awesome. Chciał Dark Lawa, jednak na efekt Mista rzuciłem
Ghost Ogre & Snow Rabbit, przez co miałem lżejszą sytuację. Później z
Zoodiac Thoroughblade dobrałem Kaiju mając na ręku
Raigeki i
Interrupted Kaiju Slumbera.
G2 Znów Żaba, którą zbaitowałem
Twin Twistersem, a potem pokręciłem Combo pozbywając się zasobów przeciwnika
W skrócie : był to jednostronny łomot, z którego nie byłem zadowolony
R5 vs Korni (Zoodiac) 2:1
G1 Przegrałem kostkę, set 3 i pass. TwTw na 2 tisy, jednak Combo nie zrobiłem, bo dostałem
Forbidden Chalice na Xyza i próbę summonu Ratpiera. Później udało się opanować sytuację (Ghost Ogre na Barrage np.) i wklepać full HP.
G2 Combo, a próba zniszczenia monsterów Slumberem zakończyła się Starlightem. Pograłem jeszcze chwilę topdeckując
Storming Mirror Force'a, ale to nic nie dało
G3 Zacząłem z trapami i kontrolowałem sytuację, jednak
Chain Disappearance usunął mi Ratpiery, przez co combo nie mogłem osiągnąć. Jednak walnąłem full 4k na klatę, a później doszło do wymian (Terrortop na Whiptaila, Taketomborg w Dridenta bez materiałów, po jakimś czasie Kaiju vs Kaiju). Ostatecznie Korni (jak sam przyznał) w wyniku missplaya stracił możliwość zrobienia Drancii, przez co został z jednym Monsterem i 1ną kartą na ręcę. Drugą kartę dobrał recyklując karty z
Zoodiac Combo. Topdeck
Zoodiac Thoroughblade, zrobienie
Zoodiac Tigermortara w celu zamiany materiałów i tak
Zoodiac Boarbow z 2800 ATK zrobił wcisk po resztę LP.
Gdybym gdzieś się machnął podczas dokładnego przebiegu gier, serdecznie przepraszam ^^'
Ostatecznie w wyniku tierów skończyłem 3ci, co jako pierwszy turniej po przerwie uznaję za dobry początek "od nowa". Mam mieszane odczucia co do mety, ale chyba psiocząc wyjdę na hipokrytę, right? ^^'
Ogółem chciałbym tutaj złożyć wszystkim podziękowania. Za pożyczkę kart, frekwencję na WCQ i możliwość rozmowy z dawno niewidzianymi przeze mnie osobami, szczególnie dla moich przeciwników za rozegrane gry i wszelkie uwagi, porady i sugestie. Dziękuję, pozdrawiam serdecznie ^^
P.S - W drodze powrotniej siedziałem prawie 5 godzin w korytarzu wagonu bufetowego gadając z nowo poznanymi pasażerami dzielącymi los "braku miejsca do siedzenia", z którymi wszystko upłynęło szybciej. Słowa uznania dla Lincolna. Pomimo, że miał gdzie siedzieć to wybrał ten sam los, co ja. Doceniam to ;')