Turnieje we wro jak zawsze na propsie ;) 17 osób, czyli idealnie by zagrać 5 rund. Leniwie zagrałem niemalże niezmienionym od miesiąca deckiem.
R1 Zawsze wierny (nie bez powodu) swej sklejce
(http://i.imgur.com/py8UZ5q.png)
Jak już wcześniej opisał, 1 gra zajęła nam ponad pół godziny. MVC? Barbar, Malebranche of the Burning Abyss. Karta, która zdobyła mi tego dnia jeszcze kilka zwycięstw. Gra z Leo należała do jednej z najprzyjemniejszych tego dnia. Przypominała okładanie się śniętymi śledziami po twarzach jadąc jednocześnie na morświnach z węgorzami zamiast ogonów. Bez terminacji też miałbym outy, ale co to było za przeżycie.
2:1
R2 Nie swym helmetem grający
(http://i.imgur.com/IBNoRw5.gif)(http://i.imgur.com/IBNoRw5.gif)(http://i.imgur.com/IBNoRw5.gif)
Obawiałem się gry z nim i jak się okazało słusznie. Bardzo długi i skuteczny grind aż do wytracenia zasobów. W terminacji, w krytycznym momencie zatrzymał Barbar, Malebranche of the Burning Abyss Stellarknight Alpha a reszta była już historią. Bardzo dobry duel, ale nauczyony doswiadczeniem patrzyłem fifiemu na ręce :P Ten pojedynek przypominał kładzenie asfaltu z użyciem gumy balonowej jako materiału z jednoczesnym giglaniem się po zadach. Ot dziwna gra. Wygrał. Giglał lepiej. Lama jedna... a nie, trzy.
1:2
R3 Rytualne bestie, które z racji działania powinny być kangurami
(http://media.tumblr.com/tumblr_lt1c0mVgIQ1qgxbmq.gif)
Tutaj dość zdecydowanie. Blokowanie 1 turowych playów zanim nastąpiły. Engine praktycznie nie zdążył mu się zagrzać. Pojedynek Mind Crush vs Mind Crush gdzie kostka była po mojej stronie bo zrzuciła kartą, którą on zadeklarował. Tutaj przypominało to okładanie piniaty, z której sypały się żal, smutek i duże pokłady soli. Piniaty, która nie miała woli walki już od pierwszego uderzenia. Hustała się bezwiednie zbierając cięgi, aż do scoop phase. Przyznam, że miałem dużo szczęścia :) Better luck next time
2:0
R4 T0 formatu, zbieracz największego metaHejtu, Shurit przebieraniec
(http://i.imgur.com/qV0SsiH.jpg)
Z Kornim do tej pory rankingowo nie udało mi się wygrać. Aż do teraz. Po części wina beznadziejnego dociągu u niego. Po większej części terminacji i ponownego udanego występu Barbar, Malebranche of the Burning Abyssa w 6? rundzie terminacji ze względu na ustawiczny remis. Tą grę przyrównałbym do strzelania z procy do do wielkiego kiszonego ogóra, niby nieskuteczne, a podziałało zmniejszając małosolność przeciwnika. Czułem ten przypływ ELO
2:1
R5 Tęczowi bohaterowie z przewagą czerni,
(http://i.imgur.com/g8u8hPK.png)
Cloud powrócił do nas po 3 miesięcznej przerwie a matchup z hero jednak pod górkę. Było dość ciekawie, jednak ze stałą kontrolą sytuacji. Zdradził przypadkiem swoje 2 karty, gdy zapytał Fifiego czy może zagrać TEGO trapa na aktywację Graff, Malebranche of the Burning Abyss w damage stepie. Jedyny trap jaki pasował to Vanity's Emptiness. Momentalnie potem zapytał czy może aktywować TĄ kartę z ręki. Tą kartą oczywiście musiał być Maxx "C". Tutaj metafory nie trzeba. 3 miesiąca przerwy źle wpływają na znajomość rulingów, a BA dopóki nie wyłoży mu się Masked HERO Dark Law siecze siecze i siecze.
2: 0/1 ? nie pamiętam dokładnie.
Ostatecznie 4:1, miejsce 2 a z draftu Tellarknight Ptolemaeus, także bardzo dobrze :)
2 nowych graczy (i to ogarniętych) co rokuje dobrze na naszą scenę. Może czas zacząć na próbę robić 2 turnieje na miesiąc. Więcej wkrótce.