G1 : Pierwsza gra,a tyle męczarni.
Maestroke, the Symphony Djinn z setami i bronienie się do momentu,gdy nie przyszły lepsze karty.
Fiendish Chain uciskał mojego pota, a
Safe Zone bronił. Ostatecznie wykończyłem wszystko
Tiras, Keeper of Genesis ze wsparciem
Gagaga Cowboy (
lol Sombre).
G2 :
Spirit TIME! Combo rozkręcone, a ja sam revival stuff,
Mystical Space Typhoon i
Twister,które musiały ściągnąć
Fire Formation - Tenki. Bronić się nie sposób,
Constellar Ptolemy M7 i
Constellar Pleiades nic nie dały rady ugrać, a recykling
Call of the Haunted multum razy to jedyne, co mogłem zrobić. Dobił mnie.
G3 :
TERMINACJA TIME! Akurat 30 sekund po skończeniu G2 zaczęliśmy ostatnią grę. Nie powiem,
Pleiades i masa setów (
Bottomless Trap Hole,
Compulsory Evacuation Device,
Solemn Warning) trzymała wszystko jak trzeba, a potem ataki z
Ptolemy M7 pocisnęły nieźle (Mind Crush na
Sombre lekko mnie zniesmaczył). Ostatnia tura Jerzego i wpierdzielił się w
Honesta atakując
Constellar Sheratana
Bearem (
Tensen nie pomógł, oh well).