Kolejny to już turniej w ostatnim czasie, niestety kolejne 2:2.
Pomimo dwugodzinnego spóźnienia pociągu udało mi się dotrzeć, odebrany z dworca przez vaiońskich kompanów oraz Cyfrego ruszyliśmy pograć. Bez zbędnych ceregieli:
1. vs Nowik
Znamy swoje talie prawie, że na pamięć co dla którejś ze stron nie zawsze jest dobre. Kotka dla mnie, zaczynamy. W pierwszej turze Nowik strasznie kijowo otworzył, nie zadał mi w ogóle damage. W drugiej już lepsza i dłuższa gra. Nie pamiętam do końca, ale w miarę równa wymiana ciosów (Nowik 3200 lp, ja 3400), potem jednak ja uskrobałem tylko 400, Nowik zjechał mnie do końca. Wiedziałem, że żeby wygrać muszę być skupiony, tym bardziej że chwile po rozpoczęciu zaczęła się terminacja. Ładnie otworzyłem, Nowik tez w miarę. Odpala Icariusa, na co ja Starlight Road. Nowik jednak się wycwanił i zanegował to Solemn Waringiem, czyszcząc mi pole. W swojej wjechał mi za 2700. U niego pot, 2 tisy. Goldish, Myrmeleo z effem, zniszczony tis to Mirror Force. Cowboy: Nowik 5200, ja 5300.
1:0
2. vs Gruby (vel. DAD)
Kolejny BW, nie lubię ;x.
Pierwsza to wyrównana walka z obu stron. Znowu skleroza co i jak, ale mój ostatni zapis LP to 3400 po obu stronach. Tura Grubego, DAD, gg.
W drugiej szybka zemsta, zjechanie go do 0 w 3 tury, bez żadnej odpowiedzi ze strony oppa. Trzecia to bardzo ładne otwarcie z mojej strony, gorsze u Grubego. Gruby 3900 LP, ja 8k, Fortress w polu. Marzę o Green Gadgecie, dochodzi jednak Red. Wjazd za 3800 i wspomnie mojej historii, że ostatni raz w Gdyni miałem tak samo i przegrałem, Gruby stwierdził, że będzie tak i tym razem. DAD w pole, czystka. Marzę o Double Summonie albo Goldishu, dochodzi jednak Prison, a targetowany wcześniej Fortress dorzucił do grave kolejnego darka. Wpienienie gorsze niż bym przegrał przez własny miss.
1:1
3. vs Frey
O grze z harpiami nic nie wiedziałem. Pierwszą jednak dosyć szybko wygrałem, nie pozwalając rozkręcać się przeciwnikowi. Druga to już niestety Harpiowe yugioh, dodatkowo mój miss ponieważ zapomiałem o setniętym bottomlesie, przegrałem zasłużenie. W trzeciej pelen nadziei na wygraną, jednak doszło do terminacji, w której niepodzielnie królował
Harpie's Pet Phantasmal Dragon, pozostało mi tylko podać rękę Freyowi.
1:2
4. vs Alpha
Nie wiem czemu ale lubię grać z Infernity, zabawne toto ;D.
Wygrałem kostkę, ładnie otworzyłem, Alpha gorzej. Opp set 5 tisów i set pota, co nijak mi nie przeszkadzało w szybkim przejęciu kontroli i doprowadzenia do scoop phase. W drugiej to powinienem skombinować sobie jakiś popcorn czy coś, opp zrobił chyba 15 ss w jednej turze, ja natomiast bez veilera czy maxxa. Zawalił całe pole, do tego 5 setów. Starałem się coś wykombinować, próbując samobója z Fortressa, jednak nie przeszło, żeby nie przedłużać scoopnąłem. Moje 4 karty z dołu talii: 3x Maxx i Veiler... W ostatniej jednak dostałem Maxxa i Verilera na rękę, do tego Gadget i Goldish, które poszły po Giganta. Z Giganta Gearframe, set jednej i tura opp. Przyzywa Armageddon Knight, który dostaje Veilerem. Set jednej i moja. z Giganta Goldfish, Goldfish z Myrmeleo, Myrmeleo w tisa: Mirror Force. Wiedziałem, że gra dla mnie (chyba, że dostałbym jakimś Battle Faderem czy coś). Double Summon, Gearframe po Fortressa, on w pole. Wjazd, zostało mu 400 lp, pif paf, Alpha rzuca kartami. :D
2:2
Moje szybkie obliczenia sprawiły, że w myślach usytuowałem się na 4 miejscu, bowiem przegrałem tylko z 1 i 3 miejscem, jednak 2 baye cenią się wyżej niż 2 wygrane w grze, ostatecznie 5 miejsce, szkoda. Po turnieju trade'y, zachwyt nad kolekcją Alphy (2 podróżne torby pełne kart...) i spierdalango na pociąg. Następny turniej za 2 tyg, mam nadzieję że kolejny format będzie dla mnie łaskawszy.