Rozdział II: Rozegrajmy to jak mężczyźni! Zagrajmy w karty! cz. I
- A oto Szanowna Wycieczko znajdujemy się w sali, gdzie mieszczą się wspaniałe wielkie kukły Pierwszych Wojowników YU-GI-Oh!, czyli Yugiego Muto, Jaden, Yukiego, Yusei'a Fudo, Yumy Tsukumo. Każda z tych czterech postaci wykorzystywała inny bardzo odmienny styl walki. Muto Yugi, wierzył w swoje karty. Wierzył, że w nich zaklęta jest siłą do odnalezienia pamięci jego Mrocznego Przyjaciela uwięzionego w Milenijnej Układance. Jego ulubioną kartą był Dark Magician, dzięki któremu wygrał bardzo wiele bitew nawet tych najtrudniejszych. Wygrał dzięki niemu z Maxymilionem Pegasusem, twórcą gry YU-GI-OH! A teraz drodzy Państwo przejdźmy do następnej figury Wojownika...
***
Yahiko powolnym krokiem zbliżał się do leżącego na ziemi Yukito. Głowę miał spuszczoną, a oczy wgapione w ziemie. Wiedział, że wygrał, ale czy było to uczciwe? Czy było to to co chciał osiągnąć przez ten pojedynek? Te i wiele innych pytań krzątały mu się po głowie.
Gdy był na tyle blisko, by móc porozmawiać z przegranym, zatrzymał się. Wziął głęboki wdech i zaczął:
- Wygrałem pojedynek! Teraz nie możesz już na własność zatrzymać sobie moich dwóch Judgment Dragonów!
- Raaaaaaaaaaar. - wydobył z siebie głos Yukito. Wstał popatrzył się chwilę na swojego przeciwnika i odszedł. Myślał, że inaczej potoczy się ten pojedynek, że to on będzie zwycięzcą. Nie umiał w swojej duszy po tylu wygranych, po otrzymaniu tytułu Mistrza Międzyszkolnych Pojedynków Potworów pogodzić się z przegraną z tak wielkim słabeuszem, jakim jest Yahiko Izumo. Po chwili przystanął i znowu popatrzył się na chłopaka. Tylko, że tym razem jego wzrok ukazywał litość. Chciał coś powiedzieć, ale stwierdził, że nie warto. Odwrócił się i odszedł.
***
Po powrocie do domu Yahiko wbiegł po schodach do swojego pokoju. Trzasnął drzwiami, wskoczył na łóżko, wtulił głowę w poduszkę i zaczął płakać. Nie umiał sobie darować, że jeden z jego przyjaciół został wysłany na cmentarz. Choć w duszy przyrzekł sobie, że nigdy nie da go skrzywdzić, to nie dotrzymał obietnicy. Jego głowa była pełna wyrzutów i udręk. Zastanawiał się dlaczego się tak stało. Czy to karty tak chciały, a może coś im zrobił? Może zrobił coś za co karty się gniewały. Nie wiedział tego. Wiedział tylko tyle, że bardzo zranił swojego przyjaciela, bardzo.
Mijała godzina, po godzinie, a Yahiko nie wychodził z pokoju. Nawet nie spostrzegł się kiedy zapadł zmrok, a na zegarach wybiła północ. Kiedy jednak zdał sobie sprawę z tego, jak jest już późno, położył się do świeżo zaścielonego łóżka zamknął oczy i zasnął...
***
W tym samym czasie w domu Yukito:
- Nigdy nie wybaczę mu, że tak mnie upokorzył, nigdy, rozumiesz!
- Ale co chcesz zrobić? - odezwał się wysoki, męski głos.
- Jeszcze nie wiem! Ale mam nadzieję, że to co wymyślę sprawi, że Yahiko w końcu dostanie to na co zasługuje, czy ból, upokorzenie, a przede wszystkim będzie cierpiał i błagał o wybaczenie. Hahahahaha.
- Przerażasz mnie! - powiedział Yoshitaka.
- Mam! Wymyśliłem! - zakrzyknął Yukito.
- Ciekaw jestem co?
- Plan, cymbale, plan! Plan, który sprawi, że w końcu Yahiko poczuje ból, jakiego jeszcze nigdy nie doznał. Hahahahahaha. A do tego planu, wykorzystam ciebie, mój bracie.
- Mnie?
- Tak, ciebie jełopie. Znasz jakiegoś innego Yoshitake, który mieszka w tym domu?
- Nie, no więc właśnie. A teraz słuchaj uważnie...
***
Tego dnia Yahiko nie wstał wypoczęty. Cały czas śnił mu się pojedynek z klasowym "mądrysiem". W głowie miał jeden mętlik. Nie wiedział, czy przemówienie Judgment Dragona z jego cmentarza było prawdziwe, czy wymysłem jego mózgu, który próbował przez to zapalić silnik do dalszego działania w pojedynku.
Yahiko schodził powoli po schodach. Minął jeden pokój potem drugi, aż wreszcie znalazł się w kuchni.
- Cześć Mamo! - powiedział pół szeptem. Mama nic nie odpowiedziała. Spojrzała tylko na niego i usiadła.
- Możesz mi powiedzieć co cię ugryzło, czym cię rozczarowałem? Nie rozumiem tego, od wczoraj chodzisz i nie odzywasz się do mnie. Co ja ci zrobiłem?
- Oh, Yahiko to nie tak.
- Co nie tak? Sama powiedziałaś, że cię rozczarowałem, więc się pytam czym? Proszę wytłumacz mi to!
- Yahiko... Po prostu ty w tych trudnych chwilach zamiast...
- W trudnych chwilach? Zaraz w jakich trudnych chwilach?
- Oh Yahiko...
- Odpowiedz, jestem w końcu twoim synem i powinienem wiedzieć!
- Yahiko... Twój... Twój... Ojciec... On... On... - rozpłakała się.
- Tata? Co z nim? No mów! - Yahiko chwycił mamę za ramiona i zaczął nią szarpać! - Mów! Powiedz co z tatą!
- Twój tata... Odszedł - powiedziała pochlipując.
- Odszedł? Jak to? Dokąd?
- Znalazł sobie inną po prostu - powiedziała jednym tchem mama
- Inną? Jak to?
- Normalnie, spójrz na to... - mama podała synowi list. Złożona na pół kartka papieru była podpisana inicjałami taty. Yahiko od razu rozpoznał jego pismo... Z początku bał się go otworzyć i przeczytać, ale w końcu wziął się w garść, zamknął oczy, otworzył usta, nabrał do nich powietrza, rozwinął kartkę papieru i zaczął czytać:
Droga Ichigo, Drogi Yahiko
Na samym początku chciałem Was bardzo serdecznie przeprosić za wszystko to co złego uczyniłem.
Również chciałem Was przeprosić za mój niespodziewany wyjazd, ale musicie wiedzieć, że tak naprawdę nie pojechałem na wyjazd służbowy, tylko wyjechałem za granicę, by rozpocząć nowe życie przy boku mojej ukochanej Akizy. Mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać. Nie chciałem, żeby tak wyszło, ale pomiędzy nami tzn. naszą rodziną, a dokładniej mną a Tobą Ichigo od dawna się już nie układało. Chciałem powiedzieć ci wcześniej, ale jakoś tak nie było okazji.
Ponieważ już mnie nigdy nie zobaczycie chciałbym, żebyś zapomniała o mnie Ichigo tak jak ja zapomne o WAS!
POZDRAWIAM
Mijagi Izumo
- I co i to wszystko? To wszystko co napisał? Nie zostawił nic więcej, nic?
- Nie, niestety...
- Co za drań! Co za dupek... Niech no ja go tylko spotkam, niech go tylko spotkam! Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę! Nie czekaj na mnie z kolacją!
- Yahiko, dokąd idziesz, Yahiko, wróć, proszę - krzyczała zapłakana mama, ale chłopaka już nie było. Ichigo usiadła na krześle zakryła twarz rękami i zaczęła płakać.
***
Yahiko biegł po chodniku nie zważając na otaczających go innych przechodniów:
- Nie daruję mu tego, nie daruję mu! - krzyczał
- Yahiko! Yahiko! - wołał ktoś za nim, ale chłopak nie usłyszał pogrążony w smutku i bólu. - Oh, jak dobrze, że cię dogoniłam, już myślałam, że jesteś szybszy ode mnie. Mam takiego newsa, że aż padniesz z wrażenia, po prostu taka bomba, że normalnie nie wiem. Słuchaj, w szkole jest organi... Yahiko? Yahiko? Czemu ty? Ty płaczesz? Czemu, Yahiko? Powiedz proszę...
- Zostaw mnie w spokoju Yori! To nie twoja sprawa! Nie jesteś nikim ważnym, żebym musiał ci się z mojego życia spowiadać. - wykrzyczał jej prosto w twarz.
- Ale, ale... - nie dokończyła. Oczy zalały jej się łzami. Upadła na kolana i zaczęła płakać.
***
W tym samym czasie za pobliskim murem obok, którego płakała Yori.
- Dobra nasza. Teraz twoja kolej Yoshitaka. Wiesz co masz robić tak? Tylko pamiętaj, nie możesz stchórzyć, rozumiesz? A to masz na wszelki wypadek...
- Co to Yukito?
- To mój Duel Disk, na wypadek gdyby coś poszło nie tak! Aha i jeszcze jedno. Gdybyś skończył, a Yahiko nic by nie zrobił to pamiętaj, masz ją porwać i zmusić Yahiko do stoczenia z tobą pojedynku. Jasne?
- Tak!
- No, a teraz idź! Tylko mnie nie zawiedź!
***
- Dlaczego Yahiko, dlaczego? - płakała Yori.
- Cześć, ślicznotko! - powiedział głos stojący za nią. Yori z początku nic nie odpowiedziała. Pomyślała sobie, że to jakiś obcy mężczyzna spotkał swoją dziewczynę i prawi jej komplementy. Nagle poczuła przenikliwy ból na swojej ręce.
- Ej, co ty robisz?! Ej! Przestań! Proszę! Puść mnie! To boli! Aaaaaaaaaaaaaa. Yahikoooooooooo! Yahikoooooooooooo
- Hahahaha, twój Yahiko nie przyjdzie ci z pomocą, moja ty ślicznusiu kochana. A ponieważ nie przyjdzie to my się teraz zabawimy, hahahahaa
- Ej, puść mnie, Ej!
- Hahahahahahahaha
- Zostaw ją! Paskudny Robaku!
- Co? Kto? Gdzie? Jak?
- Spójrz, tutaj śmieciu!
- O proszę, proszę kogo ja widzę, czy to nie nasz wspaniały Yohiko Izumo. Hahahahaha.
- Puść ją! Albo pożałujesz! - krzyczał chłopak.
Yahiko powoli sięgał ręką do kieszeni, by przygotować talię do pojedynku. Gdy zagłębił się w nią. Nie mógł uwierzyć w to, że nie miał przy sobie swojej talii Lightswornów. Nie mógł uwierzyć w to, że nie mial przy sobie swoich przyjaciół.
- Czyżby coś się stało! - spytał Yoshitaka. - Dalej wyciągaj to co masz w kieszeni i zaczynamy pojedynek. Nie mam całego dnia! Na co czekasz?
- Yyyyyyy. No wiesz, ja... yyyyyy... chyba... nie mam swojej talii...
- Hahahahaha! Czyli poddajesz się? Hahahaha
- Yahiko łap! - zawołała Yori, sięgając jedną ręką do kieszeni.
Chłopak złapał rzecz rzuconą przez koleżankę.
- Co, co, co to jest?
- To moja talia! Użyj jej by pokonać tego perfidnego śmierdziela!
Yahiko nie zawahał się. Włączył Duel Disk, który miał na sobie od ostatniego pojedynku i...
- Walczymy! - zakrzyknęli razem